wtorek, 17 września 2013

Tango

Za oknem już noc. Przez szpary w żaluzjach do pokoju wpadają fragmenty blasku latarni, które łączą się ze światłem lampki biurkowej. Tam leżała tylko kartka i ołówek. On siedział na fotelu i patrzył na blat. Patrzył nieobecnym i zamyślonym wzrokiem. Wyobrażał sobie, że mógłby wędrować teraz przez brudne ulice w poszukiwaniu … ofiary (?). W głowie miał ciemny zaułek i przypadkowego przechodnia, którego częstuje zimnym ostrzem swojego noża, krew trysnęła ... poczuł jej ciepło. 

Nagle się ocknął. Rozejrzał się po ciemnym pokoju i otworzył okno. Na zewnątrz było czuć tylko chłód i przedziwną próżnię. Z powrotem schował się w fotelu okręcając się na nim dookoła. Zmierzył wzrokiem białą powierzchnię kartki … biel zdawała mu się emanować nieogarnioną pustką.  Postanowił ją jakoś wypełnić, wylać na nią coś co nadałoby sens temu kawałkowi papieru. Chwycił za ołówek, jak zwykle … złamany. Motał się w poszukiwaniu temperówki i gumki do mazania. Znalazł.

Na stole leżały już drewniane wióry i stróżki. Ostatnie spojrzenie na zaostrzony grafitowy szpic i do dzieła. Jego prawa dłoń pełniła rolę swatki dla kartki i ołówka. Zapoznał ich ze sobą i z każdą kolejną kreską ich flirt nabierał rumieńców. Na początku te ruchy zdawały się być niezgrabne i chaotyczne. Powoli jednak zaczęły współgrać i łączyć się w całość. Kanciaste ruchy przeistoczyły się w piękny taniec. Ołówek prowadził kartkę w ognistym tangu, a ona poddała mu się całkowicie. Stracili poczucie czasu, który można było liczyć tylko długością ciągle struganego ołówka. Wszyscy wpadli w trans, cały świat płynął obok gdzieś. On, jego dłoń, ołówek i kartka … nie istniał wtedy nikt inny. 

Ale pojawił się, a właściwie pojawiła zza ściany jego powiek. Na kartce zakwitnął owoc tego  gorącego flirtu. Czarne kontury i szare cienie łączyły się w postać pięknej dziewczyny. Zobaczył łagodną twarz jakiejś szatynki, choć wolał myśleć o niej w kategorii blond. Oczy zasłaniały okulary przeciwsłoneczne, od których szkiełek odbijał się blask prawdy. Była przez to tajemnicza … Jej głowa była zadarta do góry odsłaniając szyję i zdradzając ukrytą pewność siebie. Pojedyncze kosmyki rozwianych włosów delikatnie opadały na nos, oplątywały szyję i ramiona. Jej lekko rozchylone usta wyszeptywały głuche słowa w zarozumiały sposób. Była delikatna, wrażliwa i zmysłowa ale zarazem agresywna, drapieżna i zaborcza. Jej wielka subtelność kłóciła się z ogromną szorstkością niczym czerń i biel. Gładka jak aksamit skóra kontrastowała z szorstkim temperamentem tętniącym pod nią. Tak jak on, składała się tylko z czarnego konturu grafitu i pustej bieli papieru. Narysował swoją … ofiarę (?). Lecz nie była ona przypadkowa, niedokończona ...




15 komentarzy:

  1. Spisz te swoje przemyślenia i zamknij w odkładce...
    A ja poproszę pierwszy egzemplarz!
    Uwieeeeelbiaaam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Post jakby wyjęty z dobrej książki, czyżby rodził się nowy pisarz w blogosferze?

    OdpowiedzUsuń
  3. O nie, nie!
    Pierwszy egzemplarz jest mój!;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lekkie pióro można wyczuć z daleka. Bardzo podoba mi się porównanie ręki do "swatki". Good job.
    Pozdrawiam :)
    http://nashi-somewhereinsideme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten wpis od razu skojarzył mi się ze 'spowiedzią' bonsona. Też ma tam jakąś mroczną akcję z zabijaniem, aczkolwiek nie wychodzi z tego tak subtelnie, jak Ty z romansem ołówka i kartki. Zajebisty motyw, serio. A ta dziewczyna ma jakieś drugie dno, prawda? ;)

    Tak szczerze to boję się tego całego zamieszania, ale wiem, że nie mam innej możliwości jak tylko wygrać to i ładnie podpasować do łatki 'studentka'. A u Ciebie z tym jak, pamiętam, że miałeś mieć decydującą walkę z poprawką? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj dziewczyny, wyczuwam tutaj lekkie komplemenciarstwo :)
    Chyba musiałbym napisać jeszcze kilka tysięcy blogowych notek by być w stanie napisać książkę.
    Choć nie ukrywam, że przeszło mi to parę razy przez głowę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie napisane, jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  8. wspomnienia z domu umarłych są strasznie specyficzne. muszę mieć nastrój, aby być w stanie ich słuchać.
    Łagodnie? Mnie jakoś przeraża słowo 'niedokończona', bo pojęłam to jako niedokończona ofiara. Pewnie coś znowu na opak, nonic ;)

    Pewnie dopasować to złe słowo, hm, przywyknąć? Jejku, życz mi, żeby przyszło to tak naturalnie jak piszesz, bo mam straszne przeczucia ;o

    A ja tam myślę, że będzie dobrze jednak ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Słuchaj słuchaj, jeśli masz pisać takie ładne rzeczy, jak ta tutaj ;)

    To mam nadzieję, że te słowa dadzą się wyrysować. Widać na horyzoncie gdzieś sprzyjające sytuacje? ;)

    Mhm, pisałeś, że to chyba nie to. Ale czy opłaca się odpuszczać, kiedy się już zaczęło? Plusy i minusy, rozkmiń to dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm... Wszędzie, nawet w swojej twórczości mnóstwo jest ambiwalencji. :)
    _____________
    Ja tam w ciapę i po deszczu chodzić nie lubię. ;)

    Jeśli o mnie chodzi to myślałam, że się znam dopóki nie przyniosłam mamie do kontroli borowików szatańskich. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeszcze raz dzięki za Bieszczady ;) W końcu "wystawiamy" legendę o Tyrawie Królewskiej, na ktorą diabeł rzucil górę, po tym jak wieś przeklnął miejscowy ksiądz ( ...bogaci mieszczanie nie chcieli chodzić do kościoła to się wściekł...). ja mam zaszczytną rolę diabła...
    Przeważnie poprawiam zdjecia, ale akurat nie miałam czasu (Jezu, jak to banalnie brzmi. Przecież ja mam czas, tylko że nie chce mi się siedzieć przed kompem do półocy).
    Kiedy czytam ten tekst mam wrażenie że ta ofiara występuje tu w sensie "ofiary do namalowania". Kolejnego wzoru. Takiej twarzy, którą czlowiek nagle MUSI narysować, choćby miał siedzieć do rana, kóra wydaje się wybawieniem z pustki białej kartki. Ale możliwe, że moja interpretacja jest taka przez to, że sama szukam po ulicach "ofiar" do przełożenia na biały papier i uczucia temu towarzyszące najbardziej pasują mi akurat do Twojego tekstu...
    Plącze się, niby jestem na humanie a prosty komentarz mi robi kłopoty.
    Czołem

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie znam szataniska z imienia, niestety, bo nie ja ową legendę znalazłam, tylko koleżanka, która nie rozumie, że porządny diabeł musi mieć imię. Plączę się... nawet jesli nie czuć tego w piśmie (z czego sie nawet cieszę) to bardzo trudno mi się wysławiać, szybko interpretować fakty, wyciągac wnioski... Brzydka wada jak dla humanisty.

    OdpowiedzUsuń
  13. A będę 'przesadzać', będę. Niech Cię moje komplementowe zrzędzenie motywuje ;)

    Trzy miesiące? ;o Jejku, to długi czas na przetrzymywanie słów. Nie przygniły lekko?

    Dlatego mówię - rozkmiń to dobrze. Ale w sumie skoro wiesz, że już Ci nie pasuje to może rzeczywiście lepiej to rzucić w cholerę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Twoje teksty przyjemnie czyta się z lampką wina :)

    OdpowiedzUsuń