środa, 17 kwietnia 2013

Przesilenie

Przesilenie wiosenne. Ponoć istnieje coś takiego … nie wiem, nie znam się. To chyba stan przebudzenia ze snu zimowego gatunku Homo Sapiens(?) Na wiosnę ludzie stają się nagle szczęśliwi, pojawia się słońce i w kimś się zakochują, no ogólnie zajebista zajebistość. Też tak chcę! Też chcę być szczęśliwy. I coś właśnie takiego „czuję w kościach”. Właściwie to nie w kościach, tylko gdzieś w środku w okolicach duszy, serca i mózgu. Ale niestety tam nie ma światła … słońce uraczyło swoimi promieniami jedynie moją skórę, ale nie raczyło już zajrzeć do środka. Gdzieś tam we mnie coś się ciągle przewraca i kotłuje szukając tych „szczęściodajnych” promieni przy okazji robiąc w moich wnętrznościach jeden wielki wszechogarniający bałagan … w którym ciężko znaleźć cokolwiek, nie mówiąc już o szczęściu.

Są momenty kiedy myślę, że już jestem blisko, ale za chwilę przychodzi ktoś (coś?) kto zgasi światło … i wtedy tracę orientację i gubię to co przed chwilą już prawie miałem w rękach. I chyba nawet słoneczne dni nie dadzą mi wystarczająco światła by nie zgubić się w ciemnościach mojego jestestwa.

Mimo tego wewnętrznego mroku udało mi się obrać azymut, wiem gdzie chce iść … tylko nie wiem jak. Jest gdzieś tam daleko takie małe światełko. Chociaż może wcale nie tak daleko … Wiem jedynie, że TAM jest szczęście. Tak po prostu, wiem i już.

Staram się pisać dziś najbardziej optymistycznie jak tylko na chwile obecną potrafię bo patrząc za okno nie można być tak do końca smutnym (a nawet nie wypada). Mimo wszystko słońce jakoś korzystnie działa i mobilizuje człowieka do działania … pomaga! Mi często pomaga nawet najmniejszy impuls, pozytywne słowo, gest, uśmiech, spojrzenie. To niby tak niewiele … a jednak.
Wystarczyło by chyba żeby ktoś po prostu zaświecił to światło! Żeby ten mały promyczek zaczął jarzyć jak pierdolony Ganimedes!

P.S.

Niestety mieszkam w mieście gdzie czasem w nocy gasną latarnie a nie w rozświetlonym neonami Las Vegas, ale nocne wycieczki po osiedlu też mają swój urok … no i nie trzeba udawać porzyganego ze szczęścia amatora wiosennego słońca.



6 komentarzy:

  1. Może wystarczy znaleźć włącznik do tego twojego światełka wewnątrz ? Potem może znaleźć kogoś kto to światełko włączy ? Wiem ze to nie jest takie łatwe... A wręcz jest niesamowicie trudne do zrealizowania ale kiedyś się uda :)
    Mogę to spokojnie obiecać :)
    A czytając mnie można faktycznie stwierdzić ze coś jest nie tak ... :P Zmiany nastroju ... (za szybkie?) No cóż ... może to dlatego ze pisząc nazywam to co we mnie w danej chwili... (najpierw pisze potem czuje?)

    PS. Dziękuję :) Mam nadzieję ze to będzie dobry czas to całe koncertowanie :)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. jakie zmiany! jestem na tak :)
    miło mi się zrobiło, jak ujrzałam swojego różowego invadera w linkach.
    ja najchętniej mówię właśnie po polsku, dlatego nie zdecydowałam się na prowadzenie bloga w żadnym innym języku.. to by było męczące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak właśnie, patrz, jak za oknem jest pięknie i siedź dalej przed kompem.
      mnei właśnie ogarnia taka zajebistość, moc, sentymenty... ogólnie pozytywnie. chęć do ulepszania siebie dla siebie i innych.
      uwielbiam ludzi, którzy potrafią zapalić to swiatełko.

      Usuń
  3. Mądre przemyślenia, szkoda tylko, że jest w nich ten smutek, choć wiem, starałeś się pisać optymistycznie. Mam nadzieje, że odnajdziesz drogę do szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  4. najważniejsze to znaleźć sobie jakiś cel i wiedzieć gdzie chce się podążać. Światłość stanie się sama.

    Spacery nocą po osiedlu. Skądś to znam!

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tym optymizmem zarażasz :)
    Ja się po swoim osiedlu ostatnimi czasy boję chodzić..

    OdpowiedzUsuń