czwartek, 11 września 2014

Nieprzytomność


Spokojny letni wieczór, gdzieś pomiędzy lipcem a sierpniem. Moja ulubiona pora na małą wycieczkę samochodem. Wypad za miasto - by przewietrzyć duszną zawartość głowy. Jechaliśmy, ja za kółkiem, ona u mego prawego boku… a przed nami szara toń nieba, na której jeszcze widać pomarańczowo-różowe draśnięcia walecznego słońca, które wcale nie chciało zajść i trzymało się horyzontu z całych sił. Z głośników delikatnie plumkały dźwięki Ortegi Cartel, tworząc tło dla naszego milczenia.

Jechałem dość szybko, pędząc bezrefleksyjnie przed siebie, ciesząc się każdym kolejnym zakrętem niczym Daigo Saito. Przez otwarte szyby wlewała się do wewnątrz samochodu fala ostudzonego już nieco powietrza, które przesiąknięte było wypalaną trawą. Jakiś pan Mietek postanowił ubarwić życie wszystkim dookoła tym zapachem – i miał rację, delikatna woń powoli stawała się soczystą przyprawą do lekko mdłej atmosfery. Byliśmy już kilkanaście kilometrów od domu, droga była pusta ale dość ciasna, odzywaliśmy się do siebie z rzadka. Sporadyczne dialogi przypominały poziomem absurdu te z filmu „Hi way”. Nasze milczenie było swobodne i niewymuszone, ale jej nie podobała się nasza prędkość. „I wtedy brukiew przemówiła głosem piękniejszym od głosu kaszy jaglanej...” Chciała żebym jechał wolniej, żebym jechał spokojnie. Byłem spokojny, wszystko wokół było spokojne. Z pozoru.

W pewnym momencie powietrze zrobiło się bardzo ostre. Z naprzeciwka nadjeżdżał jakiś samochód. Najprawdopodobniej Fiat, nie mogłem go zidentyfikować. Był jakiś niepasujący, całkowicie nie komponował się z otaczającą scenerią. Jakby wyrwany z kontekstu kierowca „z nad trumny” powoli ślimaczący się szosą zachęcającą do pobijania rekordów prędkości.

Wgapiałem się  na niego przez chwilę ze zdumieniem, którego nie mogłem sobie wytłumaczyć. Spojrzałem na nią, a ona na mnie. Nie wiem co to znaczyło, on był już blisko, w tym momencie straciłem kontrolę nad pojazdem. Szarość, szarość wszędzie. Brudna maź gęsta niczym akrylowa farba zalała moje oczy. W ostatniej chwili kiedy jeszcze coś widziałem wykonałem gwałtowny manewr… próbowałem ominąć nielogicznego Fiata, który też jakby zboczył z kursu odbijając w naszą stronę. Wykręciłem kierownicę łapiąc poczucie przestrzeni. Ta milisekunda trwała bardzo długo, rozciągnęła się jak roztopiony ser w spaghetti. Paradoksalnie miałem czas sporo czasu, a ten jakby się zatrzymał… Chciałem zachować się jak mistrzowie kierownicy w filmach akcji i uratować nas przed spektakularną zagładą. Uratować nasze zwiewne ciała i słoneczne dusze. Jednak musiałem hucznie zakończyć swoje chaotyczne rozmyślania. Ostatecznie poszarpany obraz się urwał, miliony kolorowych pikseli postrzępiły się jak po drapnięciu jakiegoś drapieżnego kota. Niewyobrażalnie zawiesista mgła przykryła wszystko, razem z moją świadomością.

Obudziłem się leżąc na ziemi. W jakimś rowie. Wstałem i rozejrzałem się dookoła… wschód słońca! Już rano, słońce wstawało a ja nie wiedziałem co się stało. Było kurewsko zimno. Poczułem ból w lewej ręce … jakieś zakrwawienie, rozmazałem jeszcze mokrą juchę. Razem z krwią zeszła mi skóra, zrzuciłem ją niczym wąż … po chwili zauważyłem strupa po tatuażu. Nie było go! Zlazł razem ze skórą – zniknął, rozpłynął się, uciekł!

Zauważyłem swój samochód i zacząłem człapać w jego stronę, powłóczyłem lewą nogą.  Z daleka widziałem dwóch kolesi stojących przy mojej furze, patrzyłem na nich z niewyjaśnioną nadzieją. Dwóch kompletnie łysych Andrzejów w białych podkoszulkach wciągniętych do spodni i upierdolonych kaloszach. Idę powoli, jeszcze kilkanaście metrów. Nagle zauważyłem przed sobą jakiś drut, dwa druty rozciągnięte w poprzek drogi. Były cienkie, ale wyjątkowo twarde … jakby nie do ruszenia. Co kilka centymetrów rozmieszczone były kolce. Szaro-rdzawy drut kolczasty jako … pułapka na samochody? Wtedy dopiero coś zaświtało mi w głowie. Samochód, Fiat, mglista maź, wypadek … „Kurwa, co z nią!?” wykrzyknąłem dziwnie zachrypłym głosem. Ta myśl zaskrzypiała mi na języku i odbiła się mocno od ścian mózgu. Nie widziałem jej z tej odległości, samochód był w dobrym stanie – drobne dziury zapewne po owych kolcach. Nigdzie nie było widać tej przerażającej szarości … ani śladu. Podbiegłem. Siedziała z głową odchyloną do tyłu i mocno zamkniętymi oczami, bez ran, bez krwi … ale bez oddechu.

"Nieprzytomna" – burknął jeden z Januszów. Otworzyłem drzwi i wziąłem ją w ręce, była wiotka ale ciepła. Poczułem ulgę i popatrzyłem pytająco na tych Zbyszków. Zjechali mnie wzrokiem i kontynuowali swoją ożywioną dyskusję o „dupie Maryni” … opierali się o mój samochód, palili szlugi i gadali o pierdoletach, podczas kiedy w samochodzie leży nieprzytomna dziewczyna i … dziecko. Dziecko! Nie wierzyłem, zakręciło mi się w głowie. "Zabiłem dziecko?!" krzyknąłem sam do siebie...w tej samej niemal chwili wrzasnąłem na wieśniaków pytając co to ma znaczyć i co to za dziecko (?!). Nawet na mnie nie popatrzyli – „Nieprzytomne” usłyszałem. Wstałem i z wymierzoną pięścią podążałem w ich kierunku…

****************************************************************************************************************

Obudziłem się rano mocno zdezorientowany. W głowie miałem kilka słów: samochód, zachód słońca szarość, wypadek, wschód słońca, drut, ona, dziecko, nieprzytomność ... Z połączenia tych słów wyszło takie "coś". Albo na odwrót - z tego "czegoś" wyszły te słowa.

Dobranoc!







8 komentarzy:

  1. Zabiję Cię! XD serce mi wali czytam w jakiejś dziwnej panice (?) a Ty mówisz że to sen?! Nie rób tego więcej ;_;

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz bogatą wyobraźnię, czarno-białą duszę, więc i Twoje sny nie mogą być zwyczajne.
    Trzyma w napięciu i aż prosi się o ciąg dalszy. Choć podejrzewam, że dla Ciebie lepiej aby on nie nastąpił.
    Sam kiedyś mówiłeś, że każdy sen ma jakieś znaczenie. Jak myślisz, co ten oznacza?

    OdpowiedzUsuń
  3. No prawie się nabrałam ! Boże ! aż mi się w pewnym momencie słabo zrobiło...
    sny są na odwrót ?
    >> mój blog <<

    OdpowiedzUsuń
  4. A już myślałam, że to wszystko się stało naprawdę... Tak czytam, czytam... Mówię sobie pod nosem "Boże" .. ech, chyba to dobrze, że to tylko sen

    OdpowiedzUsuń
  5. ja też się nie spodziewałam, że to sen :D zaskakujesz. ale to oczywiście dobrze, że to tylko sen.. niesamowicie to wszystko opisałeś. strasznie mi się podobają wszystkie określenia, metafory.. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja się nad nikim nie znęcam! :D
    dziękuję za miłe słowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. skąd ja to znam, kiedy sny dają takie natchnienie, że można opisać je tak niesamowicie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Puk puk, Kubo!
    Domagam się natentychmiast posta! :) Co to za PRAWIE miesięczna przerwa? :) Tylko mocny argument Cię ratuje :P

    OdpowiedzUsuń