Ludzie myślą o samym sobie zbyt
często. Zbyt często w tych myślach wywyższają się na swój ołtarzyk samolubstwa.
Normalnym jest, że zdecydowana większość społeczeństwa powiedziałaby o sobie,
że czuje się nie odchylonym od normy dobrym człowiekiem, który nikomu nie
wadzi. Mamy poczucie, że ta nasza zwykłość jest czymś pozytywnym … a wszystkie
okropne wiadomości zasłyszane w TV to objawy szerzącej się patologii, z którą my
oczywiście nie mamy nic wspólnego.
Ale czy zastanawiamy się nad
naszą prawdziwą osobowością? Czy myślimy czasem, jak wyglądamy jeśli ktoś
patrzy na nas z boku? Czy rzeczywiście okazalibyśmy się tacy „normalni” … czym
jest normalność? Może coś co nazywamy normalnością kończy się wtedy gdy łapiemy
doła, jesteśmy smutni, wkurwieni i wyprowadzeni z równowagi emocjonalnej. No właśnie
– emocje – to od nich w dużej mierze zależy kim jesteśmy. Jakie częściej
władają nami emocje? Zadaj sobie pytanie – co teraz czujesz? Pomyśl i napisz jaka
emocja rządzi teraz w Twojej duszy/głowie/sercu.
Jeżeli znalazłeś odpowiedź szybko
.. ba, jeśli w ogóle ją znalazłeś – to gratuluję. Jaka by ona nie była, ważne,
że jest i ważne, że wiesz co czujesz. Zazdroszczę. Ja niestety nie mogę. Nie
potrafię ocenić moich emocji … Nie wiem jak mógłbym je nazwać i nie wiem czy
tyle sprzecznych odczuć można połączyć jakimkolwiek istniejącym słowem. Nie
istniejącym pewnie też się nie da.
„Mam zimne dłonie i wojnę w głowie
I wiem jak śmiesznie to brzmi, ale czuję śmierć”
Wiem, jestem przez to trudnym
człowiekiem. Czasami nawet bardzo. Niesie to ze sobą różne konsekwencje,
przeważnie niemiłe. Ale jak ktoś tak rozchwiany emocjonalnie jak ja może
oczekiwać pozytywnych wyników swoich działań … Zachowanie wspomnianej wcześniej
„normalności” wydaje mi się czasami tak odległe i niemożliwe. Tak ciężko
zachować obojętność czy zwyczajną stabilność i równowagę. Wahania nastrojów,
napady gniewu na przemian z sztywnością katatoniczną.
To rozpieprza całe moje życie.
Kontakty z ludźmi bywają drogą przez mękę … bo jak radzić sobie z innymi ludźmi
kiedy nie mogę poradzić sobie z samym sobą. Staram się kontrolować – i nawet mi
to wychodzi, jakoś daję radę. Ale są momenty gdy nie mogę, jestem bezsilny
wobec wszystkiego.
Jedni powiedzą o mnie: „Szalony podróżnik z pozytywnymi
zainteresowaniami, czasem zamula i słucha smutnej muzyki”
Inni jednak stwierdzą, że: „Dziwak, smutas, odludek co zgrywa filozofa
i co chwile ma nowe beznadziejnie głupie hobby”
Jaka jest prawda? Oj, tyle razy
zadawałem sobie to pytanie. I za każdym razem pojawiało się zbyt wiele odpowiedzi,
w ogóle to przez to wszystko czuję dużo więcej. Jest to jednocześnie plus i
minus – moja anomalia powoduje u mnie wzmożoną i zwielokrotnioną zdolnością do
odczuwania… piękny zapach i dźwięk górskiego wodospadu czuję sto razy bardziej i
wtedy jest pięknie. Gorzej gdy pojawia się iloczyn bólu istnienia, wtedy
zdecydowanie nie jest pięknie.
Teraz zaczynam się o siebie
martwić bardziej niż kiedykolwiek. Kiedyś myślałem, że moje dylematy to tylko
problem duszy romantyka i artysty. Dziś zastanawiam się czy jestem zdrowy.
Borderline?
Normalność nie istnieje, zawsze są jakieś odchyły... w końcu jesteśmy tacy nieidealni.
OdpowiedzUsuńCzłowiek cały życie się uczy- uczy siebie, swojego pogmatwanego wnętrza...
OdpowiedzUsuńja cały czas siebie szukam, odkrywam się powoli.. to chyba niekończący się proces, bo ja się ciągle zmieniam i są ciągłe nowości do odkrycia.
OdpowiedzUsuńBo w gruncie rzeczy moim zdaniem normalni ludzie, to tacy którzy są do nas w jakichś sposób utożsamiani, podobni do nas z tego czy innego punktu widzenia. co do ludźmi z niektórymi po prostu nie da się dogadać po rozumieć i tego chyab nawet nie da sie kontrolować, przynajmniej mi sie nie udaje i zawsze coś palnę....
OdpowiedzUsuńA emocje to się zmieniają strasznie szybko, za szybko...
A teraz motywacyjny cytat:
Uważasz, że doszedłeś do ściany? Głową muru nie przebijesz. No to teraz sie odwróć, spójrz za siebie jak wielka przestrzeń, ile możliwości.
Rozumiem twój stan... można o nim dużo pisać a jednocześnie jest tak bardzo nie do opisania... Z jednej strony czujesz przerażające nic a z drugiej tyle rzeczy że nawet nie da się policzyć...
OdpowiedzUsuńAle przecież istnieje jakaś szansa że kiedyś znajdziesz siebie :)
Trzymam kciuki :)
Hmm, jak dla mnie normalność to pojęcie względne, które każdy z osoba rozumie nieco inaczej; co do granic wytrzymałości, każdy z nas jest jak bomba z popsutym zapalnikiem, nigdy nie wiadomo kiedy wybuchnie. Kiedyś znajdzie się czas, że odnajdziesz siebie, może to być jutro, może za rok, miesiąc, warto jednak szukać, bezustannie odkrywać siebie, jak już znajdziesz, będziesz wszystko rozumieć, wiedzieć.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Normalność każdy będzie rozumiał inaczej. To pojęcie względne i zależne od tego jak ktoś to widzi.
OdpowiedzUsuńRacja, kontakty z ludźmi czasem są drogą przez mękę. Trudno się z nimi dogadać. A emocje, które rządzą człowiekiem wcale tego nie ułatwiają
O kurde, dałeś mi do myślenia... ale lubię takie wpisy.
OdpowiedzUsuń