Cześć Marysia.
Hej mała! Dziś są Twoje 19 urodziny. My znamy się od dwóch
lat. Tak, wiem to nie długo – ale widocznie wystarczająco długo żeby wydarzyło
się to co się wydarzyło w ciągu tych dwóch lat. A działo się sporo, choć jakoś
na początku się nie zanosiło. Zaprzyjaźniliśmy się – to jedna z lepszych rzeczy
jakie mnie kiedykolwiek spotkały. Ale tak jak ostatnio oboje wspólnie
stwierdziliśmy, kilka ostatnich miesięcy zdecydowanie zmarnowaliśmy. Po
ostatniej naszej rozmowie jest jeszcze ciężej cokolwiek z siebie wydusić. Nie
wiem zupełnie co mógłbym powiedzieć, napisać i szczerze mówiąc miałem ochotę nic nie mówić. Być może Ty nie masz ochoty tego czytać. Ale nie mogłem milczeć.
Marysia, każde słowo które tutaj napiszę jest szczere – najszczersze, i
potraktuj je serio. Piszę to przede wszystkim po to żebyś wiedziała, że całym
sercem chcę dla Ciebie dobrze i że Twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze.
Dopóki Ty nie będziesz szczęśliwa, ja też nie będę. Nie spełni się moja rola…
anioła stróża.
Przeczytałem jeszcze raz (pewnie już setny) naszą starą
„wielkanocną” korespondencję. Podpisaliśmy wtedy – jak to pięknie nazwałaś - pakt
z diabłem, oboje. Więc tak właśnie go traktuję – jako swojego rodzaju umowę
między nami… takie rzeczy mają dla mnie znaczenie. Podejrzewam, że ciężko Ci
wracać do tego i do treści tych listów… być może żałujesz tego, że to napisałaś
i teraz wolałabyś żeby tego nie było. Ale ja wziąłem za ich treść
odpowiedzialność. Uważam, że to było odważne, byłaś wtedy twarda i sama pisałaś
że czujesz, że masz silny charakter. Życzę Ci zatem żebyś dalej była silna! Przezwyciężysz
wszystkie swoje problemy i wygrasz wojnę, która toczy się w Twojej główce. Żebyś
nie musiała o sobie mówić „tchórz” i nie myślała o swoim życiu jak o jednym
wielkim kłamstwie. Z niewiadomych przyczyn kiedyś się przede mną otworzyłaś,
nie wiem dlaczego. Teraz gdy drzwi do Twojego świata się prawie zatrzaskują,
chciałbym wsadzić w nie nogę i uratować przed zamknięciem – ale chyba nie chcę
robić tego na siłę, sama o tym zdecyduj. Powiedziałaś ostatnio, że wypłakanie
się przed przyjaciółmi nie daje Ci już ulgi, ale proszę Cię, przypomnij sobie
to uczucie, to odciążenie o którym mi pisałaś w drugim liście kiedy zdradziłaś
mi swoją tajemnicę. Przecież po to to zrobiłaś – żeby poczuć ulgę, poczuć się
lżej. To jest druga rzecz której chciałbym Ci życzyć, ULGI. Żeby każdy Wielki
Piątek był lżejszy… i każdy inny dzień też! Bo wiem, jak ciężki jest Twój krzyż.
Widziałem to w Twoich nierealnie czarnych i smutnych oczach. No właśnie –
smutnych – a przecież kiedyś tak nie było. Chciałaś żebyśmy się śmiali, nawet z
tych najgorszych rzeczy. Bo tylko śmiech może nas uratować – wspólny śmiech.
Niech ten śmiech będzie dla Ciebie najszczęśliwszym sposobem na zło, żebyś
poczuła choć fragment szczęścia. Szczęścia takiego jakie sama sobie
zdefiniujesz, tak aby wróciły do Ciebie spokojne sny. Maryś, chcę abyś mogła
cieszyć się każdą chwilą tak mocno jak tylko się da. Następnym razem kiedy Cię
zobaczę chcę się z Tobą śmiać do rozpuku. Spróbujmy… spróbujmy uratować naszą
relację, naszą przyjaźń.
Wiem, że szczerze doceniasz swoich przyjaciół. Choć niekiedy
ciężko w to wierzyć, bo się przed nimi ukrywasz za jakimś murem. Tak, każdy
potrzebuje się czasem schować – to jasne. Ale masz świadomość ile kosztuje stać
się czyimś przyjacielem. Czasem bardzo dużo, czasem są ciężkie chwile i czasem
trzeba zadzwonić o 4 rano. Ale trzeba, tak TRZEBA. Marysiu to dzięki Tobie dwa
lata temu odzyskałem wiarę w przyjaźń i właśnie wtedy zaczęłaś mnie zarażać
swoim optymizmem. Wirus optymizmu, tego właśnie potrzebuję. Ciebie.
Dodam na
koniec, że bardzo trudno mi to wszystko pisać, tak jak trudno było mi zdobyć
się na ostatnią rozmowę. Szczerze mówiąc, zbierałem się do niej od bardzo
dawna… pewnie od początku tamtych wakacji. Powiedzieć Ci, że byłem wtedy na
Ciebie zły, powiedzieć Ci wszystko tak jak Ty mi powiedziałaś. Do tej pory mi
się to tak naprawdę nie udało.
Cokolwiek,
gdziekolwiek, jakkolwiek…
Twój „Jacob”!
PS.
Przepraszam
za tą ostatnią rozmowę i dziękuję Ci za
nią. Jakoś źle mi z nią, jestem zły na siebie, na Ciebie, na nas. Czasem się
zdarzają takie momenty, kiedy czuję coś w rodzaju nienawiści. Wtedy, i teraz,
te moje życzenia to nie miała być moralizatorska gadka … bo wiem, że z Tobą to
nie ma sensu - nikt nie może mieć na Ciebie i Twoje decyzje wpływu. I ja nie
mam nawet zamiaru na Ciebie wpływać. Po prostu chciałem żebyś wiedziała co
myślę, że się martwię i że mi zależy. Jeśli mam być szczery… to przyznaje się
do strachu przed tym, że mogę Cię stracić. Może masz to w dupie i rzeczywiście nie chcesz słuchać
mojego pieprzenia. Może chciałabyś
innych życzeń. Jeśli tak, to niech po prostu spełnią Ci się Twoja najskrytsze marzenia
o których nikt nie wie a i ja wtedy będę szczęśliwy.
Niech się spełnią, czy to w pierwszym czy
drugim świecie. Ciekaw jestem czy dalej rozgraniczasz. Ja coraz mniej, albo
wcale. Wariuję do kwadratu. Ale pomyślałem, że moglibyśmy się wybrać do
„drugiego świata” – ale nie w przenośni, tylko jak najbardziej fizycznie.
Wybierzemy się razem tam, gdzie teraz nas nie ma. By złapać spokój ducha,
odpocząć, zastanowić się … godzinami rozmawiać albo sekundami milczeć. Może w
końcu nie bądźmy tchórzami, i zróbmy to. Nie bądź asertywna, zgódź się!
Gratuluję odwagi, aby tak otwarcie mówić o tym co czujesz.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Twojej przyjaciółce, bo o mnie nikt tak nie walczył.
Piękne. Tak po prostu. Mogłabym napisać wiele słów, bo wiele rzeczy przyszło mi na myśl, ale nie chcę burzyć Twojej szczerości w tym poście. Dobrze zrobiłeś pisząc to.
OdpowiedzUsuńFajnie jest mieć takiego przyjaciela :)
OdpowiedzUsuńGratuluje odwagi... ja jestem dosć skryta w uczuciach:)
jej, jak wspaniale mieć taką osobę :) świetnie czyta się to, co napisałeś! pięknie to wszystko brzmi.. uroki przyjaźni :)
OdpowiedzUsuńtrzymaj się!
(żeby CI czaszka nie wybuchła od sezonu 5!)
świetnie jest mieć przyjaciela. A czytając to co tu napisałeś wygląda na to,że to prawdziwa przyjaźń :)
OdpowiedzUsuńOdwagi oczywiście też gratuluję.
Cenię sobie taką szczerość i otwartość :)
OdpowiedzUsuńO prawdziwą przyjaźń warto walczyć...
OdpowiedzUsuńNajpiękniejsze życzenia to te płynące z serca - pełne autentyczności i emocji!
To takie... piękne. I nie często spotykane.
OdpowiedzUsuńJa mam chyba prolem z taką otwartością uczuciową. ślicznie to napisałeś, aż się przyjemnie czyta...
OdpowiedzUsuńwow bardzo szczere i odważne życzenia.
OdpowiedzUsuńoby wszystko się ułożyło.
Doskonale znam ten stan. Ale powiem Ci, że jesteś jednym z niewielu męskich blogerów, których cenię, bo niesiesz za sobą jakąś mądrość życiową, a nie tylko narzekasz na zło całego świata ;) Fajnie jest znać takich ludzi jak Ty ;)
OdpowiedzUsuńHmmy, miło, że ktoś widzi nadzieję w mojej fotce. Przyznam, to nie są najlepsze, te na konkurs sobie zachowałam, (ot tak, na wszelki wypadek). Gdybym ja miała dobry sprzęt, to bym fotografowałą ciagle. Widzę, jakie lustrzanki maja moje kumpele, jakie to ma mozliwości... Ech. Ja mam siedmioletnią cyfrówkę, co tu począć.
OdpowiedzUsuńNa konkursy chyba nie wolno "poprawiać" zdjeć? Zresztą, i tak nie umiem obsługiwać PS i nigdy się tym nie interesowałąm. Lubie ta fotografie artystyczną, ale jako niezobowiązujące hobby. Jednak pierwszą bym sobie kupiła gitarę niż lustrzankę :)
Nie, to zbyt prywatne jak na bloga :) A zresztą... to zaszło już tak daleko, że mój stosunek do tego jest wręcz obojętny.
OdpowiedzUsuńthe lonely island są debeściarscy no i respekt dla timberlake'a, że nagrał z nimi parę utworów i podszedł do tego z dystansem ;) ale polskiej wersji takiego projektu bym chyba nie wytrzymała :D haha too much
OdpowiedzUsuńWylałeś tu kawał samego siebie... Szacunek...
OdpowiedzUsuńNie pierwszy i nie ostatni :D
OdpowiedzUsuńKurczę, aż się zazdrości takiego przyjaciela i takich życzeń.
Wylałeś w tym poście ze sto kilo pięknej szczerości ! :)