Jeśli ktoś prosi nas o
pomoc, to znaczy że jesteśmy jeszcze
coś warci.
/Paulo Coelho/
Generalnie mój zamysł na tego posta mógłby wyglądać tak, że
zarzuciłbym Was cytatami. Ale tego nie zrobię i nie wyleję tutaj miliona
mądrości bo mądry nie jestem. Za to postaram się opowiedzieć o moim poglądzie
na temat POMOCY. A dlaczego będzie
dziś o pomocy i pomaganiu? A no dlatego, że od jakoś miesiąc temu zostałem
wolontariuszem > SZLACHETNEJ PACZKI <
Jeśli ktoś chce dowiedzieć się czegoś więcej to zapraszam do
klikania w link. Ja natomiast postaram się przedstawić akcję ze swojej
perspektywy – perspektywy wolontariusza.
W Szlachetnej Paczce wolontariusz ma jedno główne zadanie – opiekować
się przydzieloną mu rodziną* (bądź kilkoma). Polega to na spotkaniu się z tymi
potrzebującymi ludźmi, poznaniu ich trudnej życiowej sytuacji, ustaleniu ich
najważniejszych rzeczywistych potrzeb i znalezieniu dla nich odpowiedniego
darczyńcy, który przygotuje dla nich świąteczną paczkę (szlachetną a jakże!).
W praktyce ów darczyńca na ogół znajduje się sam więc to
zadanie mi odpada. Ale chciałbym się skupić na najtrudniejszym elemencie tej
działalności – czyli spotkaniu z rodziną.
Ludzie których wolontariusz odwiedza często żyją na granicy
nędzy, nie mający pieniędzy na opłacenie rachunków czy nawet na jedzenie. Są w
trudnej, wyjątkowo trudnej sytuacji … wyobraźcie sobie jak ciężko jest im
przyznać się przed kimś do smutnego stanu rzeczy. Boją się kompromitacji, czują
wstyd – a teraz przychodzi im opowiedzieć o tym obcej osobie. Oczywiście każda
rodzina wyraziła zgodę na taką wizytę wolontariuszy, ale mimo wszystko czują tą
wewnętrzną blokadę. Sytuacja niewątpliwie jest bardzo delikatna – ale swoje
bariery przełamuje nie tylko rodzina ale też wolontariusz. Kilka dni temu odbyło
się moje pierwsze spotkanie z potrzebującymi – myślałem o nim przez cały
tydzień. Mimo, że przeszedłem szkolenia i tym podobne to nie byłem pewien jak
to wszystko będzie wyglądać w rzeczywistości. Zastanawiałem się nad każdym
słowem, które mógłbym użyć podczas rozmowy … żeby nie powiedzieć czegoś
niestosownego, żeby ich nieświadomie nie urazić. Chciałem żeby ta rozmowa była
możliwie luźna, żeby nie wyglądała jak wywiad i bezmyślne wypełnianie ankiety …
żeby atmosfera spotkania pozwoliła na wzbudzenie wzajemnego zaufania. A co
będzie jeśli rodzina będzie mało rozmowna? A jeśli będą strasznymi gadułami i
nie zdołam zapanować nad rozmową? Pojawiało się tysiące pytań. Tyle wątpliwości
– a mogłoby się wydawać że to zwykła rozmowa. Myślę, że oni mieli bardzo
podobny problem. No ale spotkaliśmy się i teraz jestem już po trzech takich
rozmowach.
Podczas spotkań towarzyszyła mi wolontariuszka z dwuletnim
doświadczeniem (dzięki Ci!).
Rozmowy nie okazały się takie straszne jakimi malowała je
moja wyobraźnia – choć na początku było czuć to lekkie skrępowanie. Było bardzo
przyjaźnie, trafiłem na świetnych ludzi. Zdążyłem się już nawet zaprzyjaźnić z
malutkim potomstwem jednej z rodzin.
Jednak w czasie rozmowy pojawiły się w mojej głowie następne
wątpliwości, które podzielała moje koleżanka. Pojawiły się w trakcie spotkania
ale przybrały na sile dopiero po powrocie do domu. Szlachetnej Paczce
przyświeca idea MĄDREJ POMOCY. Czyli takiej, która będzie skierowana dla tych
którzy rzeczywiście jej potrzebują. Wolontariusz kieruje się przy tym
wyznaczonymi kryteriami ale również swoim osobistym odczuciem jakie wyniósł ze
spotkania, które jest równie ważne co formalności. A tak naprawdę to ważniejsze
– bo każdego człowieka powinniśmy traktować indywidualnie. Każda trudna
sytuacja tych ludzi jest specyficzna i niepowtarzalna. I powiem Wam, że obiektywne spojrzenie na sytuacje rodziny
jest zajebiście trudne. To do mnie należy decyzja czy rodzina będzie mogła
otrzymać pomoc czy nie. Ja włączam rodzinę do projektu … ważne bym zrobił to
mądrze. Trudność polega więc na ocenie kilku czynników – czy rodzina jest w
stanie samodzielnie radzić sobie z problemami, czy mogłaby bardziej postarać
się o rozwiązanie swoich problemów, czy nie jest nastawiona tylko na pomoc
innych ludzi, czy nie jest „roszczeniowa” i przede wszystkim czy jest
wiarygodna. Muszę wziąć pod uwagę wszystkie szczegóły, które razem nakierują
mnie na podjęcie dobrej decyzji. Co oznaczały najnowszy model smartfona w
rękach rzekomo potrzebującej kobiety? Wiadomo jak to u nas w Polsce jest, bywamy
mistrzami kombinowania. Zdarza się, że ludzie próbują wyłudzić coś od innych. A
takim naciągaczom nie chcemy pomagać. Paczka chce organizować pomoc tak aby
była ona bardziej „wędką” niż „rybą”. Każdy paczkowy prezent ma być dla danej
rodziny impulsem do tego by zacząć robić coś z własnym życiem – ma dać im kopa
do działania. Spoczywa więc na mnie spora odpowiedzialność i chciałbym wybrać
mądrze.
W tym momencie już wiem, że jedna z moich rodzin zostanie
włączona i będę mógł teraz zająć się zorganizowaniem pomocy. Cieszę się z tego
niezmiernie i mam świadomość, że wybór jest słuszny. Oni tej pomocy na prawdę potrzebują i zasługują na odmianę nieszczęśliwego losu. Sprawiając im przyjemność sprawię przyjemność też sobie. Sprawa jest prosta - robię to też dla własnej satysfakcji i poczucia własnej wartości. Być może kontakt z tymi ludźmi przetrwa dłużej niż tylko na czas Paczki. Gdy tylko znajdzie się
darczyńca zrobię wszystko by pomóc mu spełnić wszystkie marzenia „mojej
rodzinki”. Kolejną niewiadomą będzie ten dobry, pomocny i tajemniczy człowiek ... czekam z niecierpliwością!
DO FINAŁU POZOSTAŁO 32 DNI!
* Rodzina - w Paczce to stwierdzenie formalne. Każdy ma "swoją rodzinę".
Fajnie, że zaangażowałeś się w tą akcję.
OdpowiedzUsuńDla Ciebie to spotkanie było stresujące, ale co musiała przeżywać ta rodzina? Wyobrażam sobie, jakie to musi być trudne mówić obcemu człowiekowi (od którego zależy, czy otrzymają pomoc) o swojej nędzy.
Tak, tak oczywiście, że dla nich to jest zdecydowanie trudniejsze!
UsuńNapisałem o tym również - 3 akapit :) Po protu pisałem o swoich odczuciach bo te znam doskonale,
ciężko by mi było opisać dokładnie co czuli oni.
Podziwiam Cię za taka inicjatywę. Ja nigdy nie miałam natury wolontariuszki... To musi być trudne i dla wolontariusza, i dla rodziny, która ubiega się o pomoc. Ludziom trzeba jednak pomagać-dlatego szacunek dla Ciebie, jak i dla ludzi, którzy się w te akcje włącza...Oby w tym roku udało Wam się pomoc tak wielu rodzinom, jak ma to miejsce zawsze! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam osoby, które potrafią zrobić coś bezinteresownie. Zrezygnować z piwa z kumplami i poświęcić te kilka chwil obcym ludziom...
OdpowiedzUsuńCO prawda w tej akcji nie brałam udziału ale udzielałam się w domu dziecka. Wiem co znaczy szczęście w tych małych oczkach i wyciągniete rączk po zwykłe przytulenie...
Czasem trzeba spiąć poślady i nie skupiać się na tym jak nam źle, kolokwium za pasem, nie ma pieniędzy na nową bluzkę... Ci ludzie potrzebują dużo więcej a my możemy im to dać, nic nie tracąc...
Tak trzymaj!
Jaka świetna akcja!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci samych odpowiednich wyborów i oby jak najwięcej szczęśliwych rodzin (dzięki Tobie) ;)
Chyba nie miałabym odwagi pójść do takiej rodziny... U mnie w okolicy, w dawnej szkole, było wiele rodzin ubogich, przeważnien patologicznych, szóstka dzieci, ojciec powiesił się niedawno, matka, kochanek matki i jednocześnie ojciec dziecka najstarszej córki i mnóstwo innych kółeczek. Przeraża mnie patologia. Chodziłam z takimi dziećmi do klasy, do szkoły, z półsierotami, synami pijaków, czternastoletnimi matkami- i za każdym razem poznawanie ich historii mnie wstrząsało. Jestem z za dobrej rodziny.
OdpowiedzUsuńZnam też rodziny ubogie, ale bardzo porządne. Siódemka dzieci, ale dobrze ubrane, wychowane, synowie są ministrantami, rodzice udzielaja sie społecznie- nie, do nich spokojnie mogłabym pójsć porozmawiać, pomóc. Najlepiej z moją mama. Ona ma niesamowity dar mowy. Tak zawsze powie, że idealnie trafi w sytuację, rozładuje atmosferę, rozśmieszy wszystkich. Rzadki dar, naprawdę.
Słuszalam już o tej akcji. Bardzo dobra. Sama kiedyś biedowałam, więc wiem co Ci ludzie przeżywają. O ile dobrze pamiętam można robić paczki ale też wysyłać pieniądze i chyba w tamtym roku z mamą wysłałyśmy tyle ile mogłyśmy.
OdpowiedzUsuńWspaniale, że zdecydowałeś się komuś pomóc. Tak wielu ludzi mówi o tym, jak by to chcieli być wolontariuszami w różnych Fundacjach, ale zaraz słyszy się, że nie mają na to dość czasu, albo są za mało odporni psychicznie. Oczywiście, że aby pomagać trzeba mieć pewne "predyspozycje" jednak nie oszukujmy się, wiele osób szuka wymówki. Ciężko jest zdecydować się na taki krok, zwłaszcza na związanie się z całą rodziną. Moje gratulacje, jeśli moge tak powiedzieć - jestem dumna ! :)
OdpowiedzUsuńjaka szkoda, że coraz mniej ludzi chce pomagać, wszyscy tylko widzą pieniądze, a przecież szczere chęci, radość z udzielanej pomocy ma o wiele większą wartość niżeli pieniądz. NIESTETY, nasze społeczeństwo jest zbyt mocno zaślepione, ALE na szczęście są tacy ludzie jak Ty, którzy starają się i pomagają, także szacunek :)
OdpowiedzUsuńo szlachetnej paczce jest coraz głośniej, już od gimnazjum właśnie w taki sposób staram się pomagać :)
Podziwiam odwagi wybrania się do takiej rodziny, na pewno jest do wielkie wyzwanie - idzie się do obcych ludzi, którzy często wstydzą się, że mają biedę w domu. Wolontariat to duże wyzwanie, ale zyskuje się wiele radości z pomagania innym.
OdpowiedzUsuńWielki plus masz u mnie za to. Nie wiem czy ja bym sobie poradziła, zwłaszcza jeśli chodzi o podejmowanie decyzji, która z rodzin zasługuje na pomoc, a która nie. Teraz mało jest osób biorących udział w takich akcjach pomocy. Oby takich osób jak Ty było coraz więcej , a nie mniej.
OdpowiedzUsuńW gimnazjum, nasza klasa stała się darczyńcą dla jednej z rodzin, której "opiekunem" była jedna z koleżanek z klasy. Niestety nie mieliśmy możliwości zobaczyć reakcji rodziny na nasze dary, ale każdy drobiazg, który przekazaliśmy czynił nas szczęśliwych :-).
OdpowiedzUsuńCo do wiarygodności, niestety w takich przypadkach właśnie pojawiają się te pytania, czy rodzina, której chcemy pomóc jest uczciwa? Słusznie zresztą zauważyłeś, że SP ma być wędką, a nie rybą - miejmy nadzieję, że oszustów będzie coraz mniej.
Co do nadopiekuńczości rodziny to się przyzwyczaiłam, nie jestem im w stanie tego wyperswadować, choć to bardzo irytujące, gdy słyszę "a może przyniosę ci coś cieplejszego do ubrania?" równoważnie z "chcesz iść na studia? to twoja decyzja, jesteś dorosła!" - w sensie jestem na tyle dorosła, żeby ogarnąć te trudniejsze rzeczy, ale jednocześnie na tyle niedorosła, że nie umiem się ciepło ubrać. It doesn't make sens. Gorzej, gdy takie sytuacje atakują mnie ze strony obcych mi ludzi, od osób, z którymi pracuję - są niewiele ode mnie starsze, a próbują mi na siłę pomóc tam, gdzie ja pomocy nie potrzebuję - tak jakbym pod czachą miała trociny...
To naprawdę wspaniałe, że zostałeś wolontariuszem, takich ludzi się ceni. Akcja wydaje mi się strzałem w dziesiątkę, bo pomaga naprawdę potrzebującym, tym, którzy są już niemal na samym dnie. Właśnie dwa dni temu postanowiłam, że w tym roku pomogę jakiejś rodzinie. Może nie kupię lodówki czy łóżka, ale jakiś nie byle jaki drobiazg na pewno też się przyda :) Trzymaj się.
OdpowiedzUsuńKocham i jestem im bezgranicznie wdzięczna. A prawdziwa osiemnastka dopiero będzie, spokojnie :D
Praktycznie co roku biorę udział w podobnych (mniejszych) akcjach.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym i uważam, że jest to naprawdę świetny pomysł. Poza tym ciesze się, że są ludzie, którzy chcą jeszcze pomagać i czerpią z tego radość! ;)
OdpowiedzUsuńZacna idea.
OdpowiedzUsuńCiekawe, nie jestem fanem czarnej d...p na blogu.
Ale ten klimat trupi nawet mi pasuje. Kompletnie w opozycji do mojego smaka i białej pupy niemowlaka ;)
Czekam na Twoje odpowiedzi:) Jestem ich ciekawa, tym bardziej znając już trochę Twoją wyobraźnię;)
OdpowiedzUsuńpowodzenia, Wolontariuszu :) szlachetna akcja, pozwala poczuć ile znaczymy jako ludzie... jest w nas dobro, można zrobić z nim tyle rzeczy! :)
OdpowiedzUsuńA niby zawsze mam takie nieczyste myśli, ale o wykorzystaniu tego połączenia tak nie pomyślałam ;D
OdpowiedzUsuńCiężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Nie będę zmyślać, że nie mam czasu, bo w sumie to go mam. I to chyba jest problem. Mam czas i nie potrafię go odpowiednio zorganizować. Poza tym - życie w blogosferze chwilowo mnie nie satysfakcjonuje. I to nie Wasza wina, bo to ja nawalam, jako autor, jak i czytelnik. Nie mogę się tutaj odnaleźć. Moje posty nudne, bez ładu i składu. I to wszystko moja wina, bo jakoś ostatnio z niczym sobie nie radzę tak, jak powinnam. Mam takie naloty co jakiś czas, ale to trwa zbyt długo, praktycznie ostatnie trzy miesiące, to same bzdury i nic wartościowego, no może jeden post. Poza tym - siedzę na forum i chyba tam wysysają ze mnie całą energię odnośnie udzielania się w sieci. A nie chcę się do niczego zmuszać, choć ciężko mi ze świadomością, że Was nie odwiedzam i pewnie myślicie: Ta to się opieprza, już jej nie lubię. Tak czy inaczej - przepraszam, że się tak rozpisałam. I miło mi, że zajrzałeś i zapytałeś ;)
OdpowiedzUsuńTo bardzo deliktana sprawa, masz rację. Można bardzo łatwo się pomylić, bo w sumie ów smartfon mógłby być prezentem od kogoś, mógłby być znaleziony itp., mógłby pojawić się w domu na chwilę. Cieszę się, że choć jedna twoja rodzinka została wzięta do projektu. Oby trafił się szlachetny darczyńca. :)
OdpowiedzUsuń_____________
Mnie swego czasu liebster się naprawdę znudził, ale pobawić się w tagi zawsze można. :) Poza tym mam wrażenie, że takie przekazywanie sobie taga zacieśnia relacje z blogerami. :)
Cieszę się, że ta odpowiedź szczególnie Ci się spodobała. ;)
Również pozdrawiam.
Ja w sumie jestem a społeczna w tej kwestii pomagam ludziom do okuła mnie jeśli tylko wiem i mogę.poprawić nastrój pomóc w wyborze wytłumaczyć coś, zmienić nastawianie wyciągnąć z doła doszłam do wprawy.Nie jestem w żadnej takiej ''organizacji''.
OdpowiedzUsuńHonorowo.
OdpowiedzUsuńJa bym chyba nie miał odwagi żeby zostać TAKIM wolontariuszem. Nieźle.
Super, że zaangażowałeś się w taki wolontariat. To naprawdę fajna sprawa, chociaż nie sądziłam, że trzeba dokonywać selekcji rodzin, a to musi być trudne. Też myślę o wolontariacie - zastanawiam się nad pomocą na oddziałach szpitalnych z dziećmi. Muszę tylko znaleźć placówkę, do której nie będę mieć utrudnionego dojazdu.
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa otuchy u mnie na blogu. Jest mi bardzo miło :)
trzeba spełnić jakieś konkretne warunki, żeby móc zostać wolontariuszem? w sumie zawsze chciałam się czymś takim zająć, ale zdrowie mi nie pozwala. dobrze, że są ludzie, którzy mają na to siłę i ochotę.
OdpowiedzUsuńdzięki za odpowiedź. wiesz, chodzi mi generalnie o wiek, ilość czasu, jaki zajmuje taki wolontariat, etc..
OdpowiedzUsuńjeśli tylko zrodzi się taka możliwość, to na pewno to zrobię, bo chęci w sobie zawsze miałam wielkie. nie raz spotkałam dobrych ludzi na swojej drodze, którzy mi pomogli. dobro wraca, chciałabym go trochę więcej dać od siebie, a to jest idealna możliwość :)
OdpowiedzUsuń