Pamiętniki z wakacji. Choć wakacje jeszcze nie minęły to
wszystkie wakacyjne plany zrealizowałem. A poza tym zawsze chciałem użyć
takiego tytułu na post haha. A więc w taki słoneczny dzień mogę sobie wrzucić
na luz i odpłynąć w urlopowy klimat.
Dla mnie wakacje zaczęły się w lipcu, po wszystkich
egzaminach. I ruszyły ostro z kopyta!
Upłynęły głównie pod znakiem autostopu i poznawania nowych
ludzi. A nigdzie indziej nie można poznać tylu ludzi co podczas jazdy na stopa.
W dniu urodzin (3 lipca) wyruszyłem z kumplem w nieznany
świat autostopu.
Choć wcześniej parę/paręnaście razy zdarzało mi się jeździć
w ten sposób na krótkie dystanse to nie byłem do końca pewien czy to będzie
takie łatwe. Ale już nasza pierwsza „autostopowa ofiara” dodała nam sporo wiary
w ludzi i powodzenie tej wyprawy. No bo jak się okazuje, Ci którzy najczęściej
zabierają autostopowiczów do swoich fur to ludzie, którzy kiedyś sami jeździli
w ten sposób i czują ten ból. No właśnie ból … ten często towarzyszył podczas
podróży. Jednak przez 10 dni targałem ze sobą 15 kilogramowy plecak,
pokonywałem dziennie kilka/naście kilometrów i w dodatku miałem ograniczoną
możliwość dbania o higienę. Najlepszym sposobem na odświeżenie się uznałem
brudne jeziora i miejskie fontanny. Wiecie, tak żeby kierowca nie wysadził nas
po pięciu minutach smrodu trzeba się było jakoś ogarniać hehe.
Ale najpierw trzeba było takiego kierowcę złapać. A
łapaliśmy najczęściej „na kartonik”. Karton + marker + mapa. I to wystarczało,
trzeba było tylko cierpliwie czekać. Tak - często musieliśmy czekać, przeważnie
około 30 minut, czasem godzinę – zależnie od miejscówki. Zdarzyło się też, że nie zdążyliśmy wyciągnąć kartki a już się coś zatrzymało. Ale rozumiem, że dwóch
chłopaków z ogromnym bagażem to nie jest szczyt marzeń żadnego kierowcy. Dużo
łatwiej miały spotkane przez nas na trasie dziewczyny. Te mniej kulturalne po
prostu stawały 20-30 metrów wcześniej (co nie jest zgodne z „kodeksem”
autostopowiczów), kiwały palcem i po 2 minutach miały transport. A my w tych
momentach żałowaliśmy, że nie poddaliśmy się zmianie płci. To było frustrujące.
Ale nie mogliśmy się poddać i staliśmy dalej. Podczas kryzysowego dnia
musieliśmy na to czekać aż 5 godzin. Byliśmy załamani, ale też zdeterminowani
by nie utkwić na tym zadupiu na którym się znaleźliśmy. Najczęstszym uczuciem
jakie mi towarzyszyło przez te 10 dni to było okrutne wahanie nastrojów. Bo
ciężko sobie wyobrazić jaką człowiek czuje euforię gdy po paru godzinach
marazmu i rezygnacji nagle zatrzymuje się samochód i zabiera cię do
upragnionego celu. Oprócz byłych autostopowiczów zatrzymywali się też inni
ludzie. Jedni byli w naszym wieku, inni byli koło 60-siątki. Byli to samotni
kierowcy ale też rodziny z dziećmi, którzy na siłę wepchnęli nas z tymi
wielkimi plecakami do ciasnego auta. Byli bezrobotni, którzy przepraszali nas
za to, że jeżdżą takim gruchotem – zdarzali się też bogaci (milionerzy?),
którzy chcieli się z nami podzielić swoim luksusem. Niektórzy byli rozmowni,
inni mniej. My najwięcej mówiliśmy już pod sam wieczór kiedy czuliśmy ulgę, że
jesteśmy już na miejscu.
No właśnie – wieczór. Gdzie spaliśmy? Najczęściej pod
namiotem, nad jeziorami. Odwiedziliśmy też dwie Couchsurferki, które zgodziły
się nas przenocować i jednego ziomka z naszej mieściny. To były miejsca gdzie mogliśmy poczuć jak luksusowe jest zwykłe mieszkanie w bloku - gdzie można było wziąć prysznic i odprężyć się maksymalnie po ciężkim dniu.Jeszcze jakiś czas temu
przez myśl by mi nie przeszło, że ktoś jest w stanie przenocować zupełnie za
darmo obcych ludzi pozwalając im czuć się jak u siebie w domu. To piękne. Właściwie
chyba najpiękniejsze. Oprócz tych wszystkich ciekawych miejsc i zabytków
spotyka się ludzi! Ludzi którzy chcą Ci pomóc bezinteresownie. Nikt za nic nie
wziął od nas ani grosza. W dodatku dawali nam coś od siebie.Przede wszystkim wskazówki, rady i wiele, wiele informacji
na temat danego miejsca. Podróże kształcą – i to jest jeden z najlepszych
powodów dlaczego warto podróżować. Ale nie tak z biurem podróży czy innymi
cudami, tylko tak zwyczajnie z ludźmi. Dowiedzieć się jak żyją, jak mówią, co
robią w wolnych chwilach, czym zajmują się z zawodu. To wszystko tworzy obraz
społeczeństwa najpierw lokalnego a później całościowo. Oprócz tego jeszcze
mnóstwo ciekawostek dotyczących tematów różnorakich – bo w końcu z obcymi
ludźmi trzeba o czymś rozmawiać. Najczęściej o pierdołach.Ale z tych pierdół wynikają ciekawe rzeczy.
Jednak nie wszyscy mimo dobrych chęci nam pomogli. Parę razy
pogubiliśmy drogę przez złe wskazówki. Parę razy my musieliśmy pomóc innym.
Prawie każdego dnia spotykaliśmy jakiegoś włóczęgę, bezdomnego czy też byłego
więźnia który chciał żebyśmy go poratowali. Pomagaliśmy u ciekaliśmy bo lepiej
unikać dziwnych sytuacji. Zasada ograniczonego zaufania powinna przyświecać
każdemu autostopowiczowi.
A WIĘC:
Jeśli ktoś z Was zastanawia się, czy wyruszyć gdzieś
autostopem to nie ma się co zastanawiać tylko jechać! Nie słuchajcie ludzi,
którzy odradzają Wam stopa i straszą Was wizją powrotu do domu w trumnie lub w
najlepszym wypadku pobytu na OIOMie. Są tchórzami, którzy bali się wyzwania
jakim jest autostop, i chcą żebyście byli tak samo tchórzliwi. Biorąc pod uwagę
wszystkie plusy i minusy oceniam ten środek transportu na 9 (w skali 1-10). Trzeba
mieć tylko mapę, trochę pieniędzy (nie za mało ale też nie za dużo), wygodne
buty, coś przeciwdeszczowego w razie złej pogody … i tyle! Nie trzeba mieć
nawet obranej konkretnej trasy – wystarczy wyobraźnia i spontaniczność.
Zwiedziłem całą Polskę (prawie) i żyję, widzicie żyję! Nikt
mnie nie zabił ani nie porwał.
Nie zgubiłem się też ani w dużym mieście ani w małym lasku.
Nie umarłem z głodu, nie przemokłem na śmierć i nie dostałem udaru słonecznego.
Nigdzie nie zabrakło miejsca do noclegu. Wszystko poszło po mojej myśli. Więc i
Ty możesz to zrobić. Jeśli masz wątpliwości lub chcesz zaplanować taką podroż
napisz do mnie lub odwiedź stronę AUTOSTOPEM.NET
PS.
Na wakacjach zaliczyłem również mój coroczny – niemalże rytualny
pobyt nad Zalewem Solińskim. Kilka dni pięknych bieszczadzkich widoków i
epickich melanży na plaży.
Jutro przyjeżdżają do mnie Couchsurferzy z Francji – Gwen i
Baptist. Obiecałem ich przenocować przez jedną noc i towarzyszyć w zwiedzaniu
okolic.
A hoj przygodo!
Aż miło czytać taki post, naprawdę ;)Kiedyś się wybiorę, kiedyś, bo moja mama dostałaby zawału serca, a jeszcze z nimi mieszkam. :D
OdpowiedzUsuńNa przemytników, mieszkam niedaleko granicy, tamtą drogą da się przeskoczyć wszystkie główne drogi, gdzie mogliby czyhać. ;)
Zawsze chciałam ruszyć w Polskę tak, aby poznać wszystko od podszewki. Nie tylko zabytki, które zawsze oglądam, ale proste domy. Pogadać z ludźmi, a nie tylko panią w recepcji. No ale z rodzicami to nie przejdzie. Martwi mnie tylko to, że mogę nigdy nie zbaleźć dobrego towarzystwa do podróżowania-ale co się będę przejmować, mam fajną kuzynkę, siostrę, zawsze ktoś sie znajdzie. Marzy mi się podróż rowerem, piechotą (jak Stachura, z gitarą na plecach, ach ja romantyczna) nad stopem też się zastanawiam. Teraz mi sie wydaje, ze żadne przeciwnosci losu mnie nie zniechęcą i nic mnie nie zagnie...
OdpowiedzUsuńA potem sie okaże, ze jestem marudą, że lubie wygodę i nigdzie nie pojadę.
O realiźmie, nie zjadaj mnie!!
Pozdrawiam wszystkich nie-realistów!
Ha, ha, to byłby niezły obrazek-Ty i sędziwy bard, obydwoje z gitarami, przemierzacie malownicze bieszczady w drodze do źródła wiedzy gitarowej... Jak z ksiażki fantasy! Chyba kiedyś wykorzystam ten motyw w opowiadaniu ;)
UsuńA co do Twojego starszego pytania- w bieszczady trafię albo za rok, jeśli rodzicom się zachce- albo za trzy lata, kiedy sama się zorganizuję. Chyba mi do tego czasu gór nie zabudują!
czołem!
Bardzo się cieszymy, że nadal żyjesz:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam te optymistyczne relacje z podróży autostopem (u Ciebie i Biny) i... aż chce się jechać! :D
Aha, no i chyba faktycznie lepiej mają dziewczyny, mnie by chyba szlag trafił na Twoim miejscu :)
Pozdrawiam i dzięki za miły komentarz. Niestety jestem oderwana od Primarku z jego wszystkimi koszulkami za 2 funty, więc wiesz, na razie interes nie ruszy:D hehe
jedynie mogę pogratulować udanych wakacji. i oczywiście pozazdrościć. ;D
OdpowiedzUsuńJak super! :) Zazdroszczę i wpisuje sobie na listę "before I die...". :D hehe
OdpowiedzUsuńTylko... jestem dziewczyną! I jak ostatnio wracałam przez całą Polskę pociągiem (sama), to koleś pół drogi mnie podrywał.. jak ostatnio jechałam sobie rowerkiem, to mężczyźni dostawali skrętu szyi.. jak po północy czekałam w Augustowie na znajomych, to trzech mnie zaczepiło.. MASAKRA jednym słowem. hahaha
Trochę to pewnie śmiesznie brzmi i tak.. że ach, fajnie masz.. ale z drugiej strony jest to trochę uciążliwe. ;)
Więc ja bym do takiej wyprawy autostopem potrzebowała faceta. ;)
I cieszę się bardzo, że Wam ta wyprawa wypaliła! Najważniejsze, że jesteście zadowoleni! A jakie wspomnienia... aż Wam ich zazdroszczę :P Będzie co opowiadać wnukom, nie ma co.. :D
Pojadę! Wybiorę się kiedyś, ale jeszcze nie dziś. :)
UsuńAch, jasne! Mam zamiar przeczytać, ale jak na razie nie mam siły na czytanie, bo.. kolana mnie bolą :D
Jakby to moja siostra określiła "wyrobiłam się"... ^^ hehe
Chyba będę musiała się w takie coś zaopatrzyć, aczkolwiek nie było jeszcze tak dramatycznej sytuacji, żeby groziło mi niebezpieczeństwo. :)
Oj tak! :) Tylko trzeba go jeszcze skombinować. :D
I w tym momencie wstaje i bije Ci brawa!! ;)
OdpowiedzUsuńNo jo.. jednak się przeliczyłam. Półtora miesiąca bez jazdy na rowerze i w pierwszy dzień po ów przerwie 80km.. to było zbyt szalone ^^
Hehe, jakby to byli jeszcze fajne.. intruzy, to ok. Mam, no że tak powiem większe wymagania. :D
hahahaha! okej.. :P
Nie, nie przesada ;)
UsuńOj... troszkę trudno obliczyć, bo co co jakiś czas się gdzieś zatrzymywałam- to do babci, to do koleżanek, to znajomego po drodze spotkałam, to zajechałam do sklepu... etc. Jak wyjechałam po 10 rano, to wróciłam prawie o 21 wieczorem ;)
Ale myślę że 5-6h jazdy było na pewno. Zwłaszcza końcóweczka była męcząca.
Do takiej podróży potrzeba też drugiej osoby, a jak znam moich znajomych to nikt z nich się nie odważy tego zrobić. Z tym, że dziewczyny mają lepiej to fakt! Ludzie zapewne bardziej im ufają..
OdpowiedzUsuńAle i tak gratuluję udanych wakacji i tej całej podróży!
Pozdrawiam ;)
Twój post dał mi mega pozytywu. Szkoda, mimo wszystko, że to tak szybko zleciało...
OdpowiedzUsuńDobrze ujęte, móc to chcieć, a stop jest dla wielu ludzi definicją tego słowa. No, bo czemu nie? Jeszcze tego samego dnia możemy być zupełnie gdzie indziej.
Zazdroszczę też pobytu w Solinie, my się zastanawiałyśmy nad wyjazdem, ale w sumie... nie! Nie wiem czemu, nad morze dla nas w końcu było taniej, a teraz pogody nima być, więc i tam nie jedziemy. Nie warto.
Pozdrawiam!
Ja miałam urodziny 2 lipca :)
OdpowiedzUsuńZawsze chciałam coś takiego zrobić, ale nie sama, jednak bycie dziewczyną (podkreślam, dziewczyną), która SAMA chce jeździć autostopem jest trochę niebezpieczne, żeby nie powiedzieć, że bardzo wręcz niebezpieczne.
OdpowiedzUsuńCóż, szczerzę zazdroszczę, to musiała być świetna przygoda. Fakt, żyjesz, a to już jakiś dowód na względne bezpieczeństwo takich ryzykownych wycieczek.
Pozdrawiam i życzę miłych wakacji aż do rozpoczęcia sezonu kucia i zgrzytania zębami ;)
PS: Czekam na odpowiedź na e-maila :)
nie takie wielkie te bagaże :)
OdpowiedzUsuńprzyznam, dziewczyny mają łatwiej... nigdy nie wlazłyśmy innym autistopowiczom w drogę, ale fakt faktem, czekałyśmy średnio z 4 minuty...
podoba mi się tytuł posta, haha też tak chciałam zrobić :D
pozdro!
no wiesz, 2 baby w momentach kryzysowych potrafia siac niezly ferment ;)
OdpowiedzUsuńbywalo chaotycznie, zwlaszcza, ze obie niedoswiadczone, ale ogolnie zachowalysmy zimna krew.
jak chcesz isc do smart shopu albo hajtac sie z kolega to amsterdam jest super, poza tym wg mnie nie zachwyca :D strasznie drogo poza tym!
Ja jak trochę podrosnę to się wybiorę na taką podróż :D
OdpowiedzUsuńCoraz więcej ludzi zaczyna podróżować stopem, a mnie jeszcze przerażanie trzyma. W przyszłym roku postaram się przezwyciężyć te obawy i wyjechać! :)
OdpowiedzUsuńSuuper...Mi zawsze wciskali, że teraz już się stopem nie jeździ bo jest za dużo samochodów (??) i ludzie są gorsi niż te dwadzieścia lat temu. I w ogóle to teraz niemodne. a tymczasem coraz częściej spotykam na blogach relacje z takich podróży, więc widocznie ani nie takie niemodne, ani nie niebezpieczne. I dziewczyny tez jeżdzą, mówisz? To jeszcze lepiej, bo zawsze przedstawiano mi to jako rozrywkę tylko dla facetów. Jednym słowem- dzięki za wpis. Przyda się za kilka lat, kiedy wreszcie uwolnie się od rodziców.
OdpowiedzUsuńZdrówko
Ja i tak na dzień dzisiejszy wiem, że bym nie pojechała... :D Ale piękne chwile przeżyłeś...
OdpowiedzUsuń____________
Zatem pozdrawiam Misia. :)
Ilu się doliczyłeś? ;)