czwartek, 18 lipca 2013

TOUR de POLOGNE - cz.2

DLA TYCH, KTÓRZY JAKOŚ NIEFORTUNNIE OMINĘLI MOJEGO OSTATNIEGO POSTA - PRZYPOMNIENIE: Jest to relacja z 10 dniowej autostopowej wycieczki dookoła Polski. Dzielę się historią, wrażeniami i przygodami - w skrócie oczywiście ... ale na pewno jeszcze ten motyw będzie się tu przewijał. A to TOUR de POLOGNE - cz.1 - część pierwsza.
Zapraszam na część drugą.

Dzień 5.
Trasa: Gdańsk – Tczew – Ostróda. (150 km)
Lekko zmarznięci wróciliśmy z Sopotu do Gdańska. Wybraliśmy się na stadion – przejebanie duży i ładny. Później odwiedziliśmy Plac Trzech Krzyży przy muzeum Stoczni Gdańskiej … kawał historii stanu wojennego i narodzin wolnej Polski. Warto zobaczyć. Z Gdańska mieliśmy się wybrać prosto do Torunia nowiutką autostradą A1 … lecz gdy przyszło co do czego mój kompan bał się podejść do bramek mimo wielu moich namów. No cóż zmarnowaliśmy więc szansę szybkiego złapania transportu. Wybraliśmy więc inną opcję i inny wyjazd z miasta … jednak Tczew nie był dla nas łaskawy i do godziny 17 nie ruszyliśmy się z miejsca. Wtedy zatrzymał się nam jeden dobry człowiek – żołnierz.
Stwierdził, że do Torunia tutaj mamy marne szanse i że nas podrzuci do Ostródy bo w tamtą stronę zmierza. Po przeanalizowaniu mapy doszliśmy do wniosku że w tej sytuacji będzie to dobry wybór.
Dowiedzieliśmy się ciekawych rzeczy o wojsku … i takich tam różnych tajemnicach … ale ciiiii!
Wróciliśmy więc na Mazury … droga na Toruń była wymarzona – lecz niestety godzina już mocno wieczorna i nasza sytuacja zbyt wiele się nie poprawiła. Postanowiliśmy dać sobie spokój tego dnia i poszukać noclegu. Po dość długiej przeprawie przez miasto w poszukiwaniu otwartego sklepu … dotarliśmy na plażę miejską. Tam też rozłożyliśmy namiot … zadupie straszne, trochę strach ale nie było wyjścia.

Ja i czarne Morze Bałtyckie + zjebana mina :)

Dzień 6.
Trasa: Ostróda – Poznań (300 km)
Toruń ewidentnie nie był nam pisany – choć mieliśmy tam zapewniony nocleg u mojej dawnej przyjaciółki … Nie dotarliśmy do Torunia gdyż po jakiejś godzinie łapania … złapaliśmy!
Ale bezpośrednio do Poznania. No cóż mówi się trudno i jedzie się dalej. Do Poznania z panem TIRowcem jechaliśmy około 6 godzin – licząc jego godzinną, obowiązkową przerwę. Spoko facet, udostępnił nam swoją butlę gazową i zrobiliśmy sobie Vifonki – niebo w gębie (w końcu coś innego niż biedronkowe bułki z szynką). Przez całą trasę wysłuchaliśmy kosmicznych opowieści o wojsku, jeżdżeniu tirem i prostytutkach … taaa. Wyrzucił nas przy samej autostradzie więc mieliśmy parę kilometrów do cywilizacji. Dostaliśmy się jednak jakoś do centrum, miasto wydawało się ogromne … ciężko było ogarnąć. Na rynku wypiliśmy piwko razem z naszą następną znajomą z Couchsurfingu. Na początku była trochę mało rozmowna i być może stremowana … ale z każdym następnym browarem było lepiej. Mieszkała na Jeżycach – i to mi się podobało. W mieście można było wyczuć wszechogarniający klimat kultury hip-hop. Zewsząd leciał rap! Chyba bym się bardzo odnalazł w tym mieście mimo tego że jest strasznie wielkie.

Stadion równie ogromny co całe miasto - ale zwiedzanie tylko w soboty ... fuck!

Dzień 7.
Trasa: Poznań  - Wrocław (170 km)
Odcinek mało autostopowy … bo zmęczenie dawało się we znaki coraz bardziej. A upały wcale nie pomagały nosić 15 kilogramowych plecaków. Pożegnaliśmy się z naszą koleżanką Asią i na freestylu wpadliśmy na Dworzec PKP … rodzinny bilet do Wrocławia na dwie osoby za 30 złotych. Ciężko było nie skorzystać. Jesteśmy mistrzami promocji … bo ponoć PKP ma promocje …
Dostaliśmy się do Wrocławia w miarę szybko i bezproblemowo. Tam spotkaliśmy się z naszym dobrym człowieniem Pawłem. Ten zgodził się przenocować nas przez 2 dni. Więc na zwiedzanie miasta zarezerwowaliśmy sobie dzień następny a teraz zrobić drobną popijawę – co też zrealizowaliśmy. Noc na wygodnym Pawłowym łóżku dodała energii by DNIA ÓSMEGO zwiedzać piękne miasto Wrocław. Tu już mieliśmy wszystko ogarnięte i postanowiliśmy zobaczyć możliwie jak najwięcej. Ja miałem swój prywatny cel – odnaleźć Park Staromiejski – co nie było trudnym zadaniem – choć wcześniej nie znałem jego nazwy. Tutaj pozdrowienia dla Tarzańskiej – byłem w Twoim parku!
I rzeczywiście było tam troszkę magicznie. W ogóle miasto stwarza niesamowite wrażenie. A ten stary ratusz to już miazga na całej linii! Mistrzostwo. Po zwiedzaniu zrobiliśmy kolejną popijawę – spróbowałem tyle nowych lokalnych piw, że aż niektórych nie pamiętam. Piast mocny rządzi.

Ratusz we Wrocławiu - jaram się jak pochodnia.

Dzień 9.
Trasa: Wrocław – Katowice – Kraków (270 km)
Jakiż to był piękny, łatwy i przyjemny dzień. Choć na początku się nie zapowiadało.
Dotarliśmy do wjazdu na A4 … przedwojenne CPN-y i cała masa innych autostopowiczów. A w śród nich parka, która wyglądała jakby dopiero co uciekli z cyrku. Normalnie dezerterzy z taboru cygańskiego. Trochę z nimi pogadaliśmy – okazali się „ulicznymi artystami” grającymi na egzotycznych instrumentach. Tak też zarabiali na życie i podróżowali przez Europę. Ja osobiście bałbym się ich wziąć do auta bo wyglądali dziwacznie – a w dodatku nie mieli dostępu do łazienki od prawie miesiąca (do czego sami się przyznali), co było czuć. Ale dzięki nim dostaliśmy się do Katowic … najnowsze Porsche Cayenne zatrzymało się i ziomek postanowił wziąć tyle osób ile się zmieści – zmieściliśmy się w 4. Byłem pod wrażeniem tego faceta – naprawdę równy gość, który sam też kiedyś jeździł i z rozmowy wywnioskować można było, że tego samochodu dorobił się sam, własnoręcznie ciężką pracą. No i samochód też musiał zrobić wrażenie – nie na co dzień popierdala się autostradą 220 km/h na 8 biegu. Miła rozmowa i szybki transport do Katowic. Tam też długo nie czekaliśmy – godzinka i mieliśmy następny transport. Wylądowaliśmy na Balicach, pooglądaliśmy wielkie stalowe ptaki i udaliśmy się do miasta. Nocleg u mojej superowej koleżanki, która musiała prosić swoich lokatorów by przenocowali nas w jej pokoju (jej nie było w Krakowie). Wybraliśmy się na rynek, zjedliśmy pierożki w taniej knajpie i grzecznie poszliśmy spać z myślą o jutrzejszym powrocie do domu.

Park staromiejski - Wrocław. Some kind of magic. 

Dzień 10.
Trasa: Kraków – Sanok (210 km)
Przez całą wycieczkę pogoda była naprawdę zajebista, słoneczko i w ogóle git. Jednak w Krakowie się trochę rozpadało więc nie pochodziliśmy zbyt dużo po mieście … ale widzieliśmy je tyle razy, więc luzik. 
Ogólnie z wszystkich tych miast chyba jedynie Kraków mnie jakoś odrzucił - bo jak dla mnie to oprócz Wawelu, rynku - sukiennic i "paru" innych na prawdę zajebistych zabytków to jest to miasto bardzo smutne, szare i brudne (smog). Ubarwiają go jedynie dziwacznie ubrani hipsterzy, którzy powoli chyba zaczynają przeważać w krakowskim społeczeństwie .... oooo. A no i jeszcze ta chujowa organizacja ruchu, kierowcy ... pod tym względem Kraków mi zbrzydł. Z powodu deszczu i małego zapasu energii postanowiliśmy wrócić do domu busem. Nie mogliśmy się doczekać po prostu powrotu do domu – nie dlatego, że nie chcieliśmy podróżować dalej … ale serio-serio nie mieliśmy już mocy by robić cokolwiek. Prosta droga do domu … i po 4 godzinach postawiłem stopę na sanockiej ziemi! Ahh jakie to piękne uczucie. I widok dookoła jakiś taki fajniejszy, bardziej górzysty … bieszczadzkie powietrze. Sweet, sweet home!

Krakowski standard ... + milion gołębi. 

PODSUMOWANIE
Około 2055 kilometrów w czasie 10 dni – całkiem niezły czas!

Sprawdziłem w trakcie różne przysłowia, np.:
- Komu w drogę temu kciuk do góry.
- Autostopowiczowi zawsze słońce w oczy.
- Najczęściej na stopa biorą ci, którzy sami kiedyś łapali.
- Baba z wozu - koniom (mechanicznym) lżej. 
- Wszędzie dobrze ale w domu najzajebiściej.

Na transport między miastami wydałem około 80 złotych.
Na transport miejski .. tramwaje, autobusy i inne wynalazki poszło pewnie 50 złotych.
Żarcie kosztowało jakoś ze 100 pln. Melanż to pewnie następne 100 zł.
Prezenty dla dobrych ludzi, którzy nas przygarnęli to jakieś 50 złotych.
Ale i tak pieniądze mają to najmniejsze znaczenie. Liczy się przygoda i nowe doświadczenia.

NAJLEPSZE CHWILE W ŻYCIU SĄ ZA DARMO!

Przykro mi - ale Wrocław wygrał wszystkie konkurencje. Hala 100-lecia.


22 komentarze:

  1. Dobra mina nad Bałtykiem! Powiem Ci, że zaskoczyło mnie podsumowanie, wprawdzie wiedziałam, że to nie drogi interes, ale nie spodziewałam się aż tak małej kwoty : ) No nic, fajne miałeś wakacje! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu Twojego sprawozdania i zobaczeniu kosztów podróży jest już pewne, że kiedyś też zjadę w ten sposób Polskę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czarnym rapem dopiero zaczynam, ale zgodzić się muszę, że "to coś" ma :)

      Zaglądać będę, bo obserwuję.
      A nad autostopem myślę coraz poważniej.

      Również pozdrawiam.

      Usuń
    2. Też mam taką nadzieję. Jak na razie zaczęłam od książek, które zupełnie nie są dla mnie. Także, jeśli uda mi się przeczytać chociaż 1/4 z listy to będzie sukces.
      Bieganie? 10km? Podziwiam! Ja po 800 metrach umieram :) Oczywiście, życzę powodzenia!

      Teraz to dostałam trochę 2packa, 50centa, Snoop Dogga i kilka jakichś pojedynczych utworów Nas, Chamillionaire. Ale już zrobiłam sobie listę raperów do przesłuchania, jak tylko transfer do neta będzie :D
      A możesz coś mi polecasz?

      Usuń
    3. Ja aż tak wybredna nie jestem, ale już zaczynam wątpić w powodzenie tego wyzwania :D Jane Austen leży gdzieś od tygodnia, a ja nie mogę się przekonać do jej czytania.

      U mnie trwałoby to o wiele dłużej niż 10 treningów. W podstawówce bieganie było stosowane jako kara. I takie myślenie o tym zostało mi do liceum :)

      Sporo tego! Kilku już znam i lubię :D Kurde nooo, chciałabym zobaczyć resztę, ale mój popaprany internet mi tego nie ułatwia :C

      Polski rap? Lubię starego Pezeta, Grubsona, HiFi Bande, Górala, Onara.... WWO. A przez to, że masz na miniaturce ostrego, to od przedwczoraj słucham wszystkie jego utwory, które na laptopie mam. Muzycznie, to głównie żyję na tym, co kto mi na pendrivie przyniesie, co często się nie zdarza (mój internet serio jest gówniany, odbiera ochotę na znajdywanie nowych rzeczy). Wiele mnie omija i zupełna noga ze mnie.
      Właściwie to polskiego rapu też długo nie słucham ;p



      Usuń
  3. Przygoda życia :) Chciałabym kiedyś coś podobnego przeżyć, bo jak na razie brakuje mi zarówno odwagi, jak i ludzi, z którymi mogłabym podjąć się takiej wyprawy. Jakie następne wyzwanie? Europa?;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tanio to wyszło, nic tylko zwiedzać stopem świat:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż nie wiem, od czego zacząć :D. No to po pierwsze; zupełnie inaczej sobie Ciebie wyobrażałam, poważnie. W sumie to pozytywne zaskoczenie, choć Twoje imię mi do Ciebie nie pasuje :D. Po drugie, już mówiłam, że zazdroszczę Ci tej wyprawy, no i w sumie możliwości spotkania z nowymi ludźmi i posłuchania tego, co mają do powiedzenia. To musiało być mega. Ee, po trzecie, wpadaj do Poznania na dłużej! Mówiłam Ci chyba kiedyś, jakie to miasto jest genialnie, czy nie? Jak nie mówiłam to poważny błąd! Wcale nie jest takie duże! A jak jest, to łatwo ogarnąć! Pomogę :D No i ten hip-hop. To już dlatego Poznań powinien wygrać :P

    To chyba tyle. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna rzecz, taka wycieczka... zazdroszczę Ci bardzo:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę wspaniała sprawa z tą wycieczką. :) Gratuluję pomysłu, odwagi i chęci brania życia w swoje ręce. :)
    ________________
    Właśnie ja jako starosta nie czułam się spełniona. Wolałam pomagać "ze stanowiska" zwykłej studentki, dlatego po pierwszym roku kiedy skład naszej grupy nieco się wymieszał, postanowiłam zrezygnować pod warunkiem, że pojawiłby się ktoś chętny na moje stanowisko. :) Zgłosiła się dziewczyna, która bardzo chciała, więc z radością przekazałam jej swoje funkcje. Wolę się angażować mniej oficjalnie.

    Również pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Można powiedzieć, że cała Polska w 10 dni, wycieczka naprawdę wspaniała, zazdrość się we mnie aż zbiera. Ale taka pozytywna, więc może zostanie mi wybaczone :D. Czarny Bałtyk wygląda niesamowicie! Zatęskniło mi się za wakacjami...

    Jak miałam rozmowę o pracę i kobieta przeczytała, że w zeszłym roku pracowałam właśnie w maku, to mówi do mnie: ,,mój szef mówi, że jak ktoś pracował w maku, to jest bardzo cennym pracownikiem" xD szkoda tylko, że oferowali marny pieniądz.
    U mnie jest kwestia tego, jak ludzie nie znają oferty i np. pytam, czy zestaw z dużymi frytkami i dużą colą, a ci: ,,tak proszę duże frytki i mała cola" - wytłumacz im tu, że albo konsekwentnie biorą wszystko duże, albo niech kupują bez zestawu i przepłacają.
    Tak łatwo się nie dam, jestem twarda! :D

    Życzę powodzenia w pracy! ^^

    No tak, historii w głowie pewnie tyle, że szok :-)

    Ja bardziej cenię przyrodę, niż zabytki, budynki, monumenty mnie nudzą. Może dlatego że jak chodziłam do szkoły, to do znudzenia chodziliśmy po muzeach, a Wawel to znam jak własną kieszeń i mogłabym być przewodnikiem xD (no dobra, przesadzam :D)

    Tam jest pięknie, choć ja pamiętam te okolice jedynie z opowiadań, bo miałam dwa lata jak tam jeździłam XD.

    Z moim poczuciem bezpieczeństwa to dziwnie bywa w autobusach, gdy widzę ludzi, którzy mnie obserwują, więc pewnie padłabym psychicznie, gdybym miała łapać stopa.

    Cóż krakowski smog (niekoniecznie smok) to nie jest najfajniejsza rzecz pod Słońcem. Generalnie, Kraków - mieszanka ludzi bardzo różnych. Ja na szczęście prowadzę wiejskie życie, z rana budzi mnie śpiew ptaków, wieczorem komary chcą zjeść, a Kraków odwiedzam z musu. Chociaż nie powiem, krakowski rynek ma coś w sobie. A obwarzanka/precla chociaż zjadłeś? :D

    Zobaczymy, czy nie przesadzę ze swoją nienormalnością xD.

    No tak, kawał klasyk. Ja w ogóle nie mam daru do opowiadania kawałów, chociaż nieraz jak mnie najdzie wena, to zamieniam się w aktoreczkę i sypię dowcipami jak z rękawa, ale muszę mieć naprawdę humor, niekoniecznie alkoholowy, chociaż pytają mnie wtedy co piłam i czemu im tego nie proponowałam xD.

    Bo ja jestem gadatliwa, no!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurcze! Aż zazdrość mnie ukuła :P Świetny pomysł na wycieczkę, zdrowy, tani i ekologiczny, doceniam to ^^ Świetne przezycie zapewne, może też kiedyś sobie taką wycieczkę zafunduję ;) Bardzo, bardzo fajny pomysł ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie ma u mnie takich momentów, staram się nie siedzieć sama w upojeniu alkoholowym, bo wtedy to już zupełnie bym zwariowała chyba :) Ale fakt faktem, jak jestem wśród znajomych i mamy szansę na alkohol to świetnie się o wszystkim zapomina. W ogóle inny świat.

    Słucham, słucham. Dzisiaj skończę ;) Został mi Henek i Hemikrenia.


    __________________
    Zawsze to robię, myślałam, że jestem w tym sama, piątka :D Mam nadzieję, jestem tego wszystkiego bardzo ciekawa, pamiętaj ^^. Jeeee, cieszę się, że tak myślisz. Nie jestem dobrym przewodnikiem, o nie. Przykro mi, nie pomogę pod tym względem ;)

    Drugie miejsce też dobre. Z pewnością by awansował. Dla mnie zawsze na pierwszym miejscu :3

    OdpowiedzUsuń
  11. To dobrze, w takim razie pobędę sobie zagadką jeszcze mam nadzieję, że długo - lubię ten stan :D. Ociekam tajemniczością mówisz? A skąd to stwierdzenie? :D

    Proszę Cię, w życiu bym nie powiedziała, że on ma chłopaka, nie wygląda na geja - ale co ja tam wiem. Jak się dowiedziałam, to nie mogłam uwierzyć, zapowietrzyłam się.

    Tak, boje są wielkie - już się na mnie drą, że się pcham na wszystkich, ja jedynie toruję sobie drogę w myśl zasady, kto pierwszy ten lepszy :D.
    Cierpliwości nigdy za wiele, dziękuję!

    No tak, rozumiem, mnie jednak niezmiennie zabytki nudzą, wolałabym zapakować jedzenie do plecaka i urządzić sobie piknik na środku łąki - daleko bym szukać nie musiała :-). A tak z widoków - uwielbiam góry, Morskie Oko, Dolina Pięciu Stawów - kocham te miejsca, żałuję, że góral ze mnie nizinny ciut.

    Ja wierzę w ludzi, ale jednak w takich wypadkach moje sygnały bezpieczeństwa na pewno by dzwoniły w uszach.

    O tak, wiejskie życie ma masę uroków, ale jeden wielki minus, wszędzie mi daleko - w rezultacie jestem zaprawionym piechurem.

    Nie chciałabym być dziwakiem, ale na pewno nie zdzierżyłabym gdyby ktoś próbował mnie zmienić na siłę, więc staram się nie przesadzać :D.

    Moje przebłyski zdarzają się rzadko, a po alkoholu to prędzej będę się śmiać z żartów, których nie pamiętam, niż sama je opowiadać :D.

    Dobry rozmówca jest konieczny i niezbędny wtedy to i ja rozwijam skrzydła gadania :D.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nigdy jakoś zebrać się nie mogłam:) Temu termin nie odpowiada, tamtej dzieci w domu płaczą, i weź tu człowieku podbijaj świat!:D

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgadzam się z ostatnim zdaniem ;) ja sama jeździłam stopem i wspomnienia były niesamowite ;) szczególnie podczas 2 tygodniowej podróży do Barcelony...)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzisiaj znowu zasypała mnie sporą dawką idiotycznych pytań. Nie mam cierpliwości do takich ludzi, mam ochotę od razu ich udusić.
    No właśnie, zastanawiam się nad skróceniem wyjazdu, ewentualnie znaleźć coś innego, ale do końca września. Wolałabym jednak rozpocząć studia teraz w październiku, a nie w styczniu, bo wiem, że za pół roku będzie mi gorzej iść do szkoły, za duża przerwa.

    OdpowiedzUsuń
  15. Cieszę się. Pisałam go z jakąś godzinę chyba :D Bardzo dobrze, że żałujesz, powinieneś :P Nie wiem, czy chcę wiedzieć, jakie masz o tym wyobrażenie :D

    Jeeej! Cieszę się, że to powiedziałeś :D Ja nie, choć znajdzie się jeszcze parę, którym kibicuję, ale to już sporo słabiej. :)

    Kiedyś odwiedzę Sanok! Nigdy tam jeszcze nie byłam. Może za rok, jak będę odpoczywała po maturze. Będziesz robił za mojego przewodnika? ;> Ty się do tego nadajesz :D Jak coś ma klimat, to każdy, kto od razu się jakoś nie zniechęci, powinien to wyczuć. Jest jeszcze pizzeria Soprano w Sanoku? :D

    Już Ci napisałam w mejlu, że dobrze. Nie wychodzę wtedy tak źle :P

    OdpowiedzUsuń
  16. Bo ja miewam klawiaturotoki - prawie, jak słowotoki, po prostu mam określoną ilość informacji do przekazania i wychodzą mi monstrualne notki, ale staram się pisać jak najkrócej, bo wiem, że takie teksty łatwiej przeczytać.

    To zależy. Z jednej strony to śmieję się do tej pory, ale nie z niego, a z ironii losu, a z drugiej stwierdzam, że to jednak smutne jest. Bo jest.

    Lubię łazić po górach, to mnie uspokaja, muszę mieć li i tylko odpowiedni zapas wody, bo w zeszłym roku wybrałam się z okrojonymi racjami wody i było ciężko xD. Zawsze chciałam być góralką! :D

    No ja wiem, tylko odwaga w takiej sytuacji mile widziana. A ja aż tak odważna nie jestem.

    Zmienić na siłę się nie da, gorzej jeśli ktoś chce się zmienić pod czyimś wpływem - wiadomo, zmiany na lepsze, progres itp, to ok - ale kiedy chcemy uformować człowieka po swojemu to taka trochę przesada jest.

    Na to wychodzi xD.

    OdpowiedzUsuń
  17. człeniu jesteś mistrzem!
    pozdrawiam.

    ps. też kiedyś jechałem z Wro to Katowic Porshe Cayenne z takim mega luźnym gościem, przypadek, nie sądzę ;P

    OdpowiedzUsuń
  18. ooooo sama bym poznała te wojskowe sekrety :D
    też byłam w Poznaniu i był czad! choć trochę szkoda tego Torunia ;) TIRowcy to najwspanialsi ludzie na świecie, aż chyba napiszę o tym post :D
    Piast Mocny? Pierwsze słyszę, muszę spróbować! :D koniecznie.
    hhahaha skąd ja to znam "na zwiedzanie Berlina mamy jeszcze czas, dziś melanż" xD
    HAHAHAHAH artyści z cygańskiego taboru xDDD uwielbiam Twoje opowieści. przejebane z tym brakiem dostępu do łązienki... ale ja właśnie też załapałam się we czwórkę z innymi autostopowiczami na podróż do Hannoveru :D
    kocham tą darmową filozofię! u mnie też melanż kosztował najwięcej xDD

    pozdrooo ziomek! piona!

    OdpowiedzUsuń