Guess who's back ?!
Tak, tak to ja wracam. Wracam i wcale nie zginąłem ani nie
zaginąłem podczas mojej podróży opisanej post wcześniej. Wróciłem w piątek
popołudniową porą – wczoraj odpoczywałem, dziś również. Także w ten leniwy
dzionek mogę się wziąć za zrobienie relacji z trasy … choć jeszcze nie wiem jak
się do tego zabiorę, hmm (?).
Wycieczka dość spontaniczna jednak w jakimś tam stopniu
rozplanowana aby uniknąć sytuacji dziwnych, niebezpiecznych i bez wyjścia.
Celami głównymi było dostanie się na Mazury i do Gdańska a później już jakoś
miało polecieć z górki. No z górki to raczej nie leciało … były momenty gdzie
wydawało nam się, że wspinamy się pod Mount Everest, ale były też momenty
wesołe i zabawne.
AUTOSTOPOWE TOUR de POLOGNE ’13. - część pierwsza
No to
lecimy.
Dzień 1.
Trasa: Sanok – Rzeszów – Lublin. (250 km)
Ponoć najgorzej jest zacząć … no niby tak ale nie w tym
przypadku akurat. Zaczęliśmy świetnie i pierwszy samochód zatrzymał się po
jakiś 20 minutach. Co ciekawe facet specjalnie nawrócił na rondzie by podwieźć
nas 25 kilometrów w przeciwnym kierunku do swojej trasy. Sam przepodróżował
całą Polskę na stopa i mówi, że teraz pomaga innym. Nieźle się zaczęło! Później
wzięła nas lekko dziwaczna rodzinka z jak to mówili „cygańskimi korzeniami” i
dostaliśmy się z nimi do Rzeszowa. Chwilka ogarnięcia – miejski autobus i
jedziemy na rogatki. Długo czekać nie musieliśmy i następny krótki odcinek
pokonaliśmy z jakimś miłym małżeństwem i ich malutkim bobasem – wzięli nas mimo
ścisku w samochodzie, dobrzy ludzie. Później jakiś samotny jeździec podwiózł
nas swoim rozsypującym się Oplem, dalej kilka drobniejszych podwózek, między
innymi z gościem który nakurwiał muzyką tak niemiłosiernie że chciałem już
wyjść jak najszybciej. Byliśmy już prawie w Lublinie i złapaliśmy ziomka z
ciężarówki, który zwyzywał wszystkie kobiety jeżdżące samochodami a później
pokazywał nam zdjęcia pt. „ja i góry w Szwajcarii” ze swojego telefonu.
Dostaliśmy się do stolicy Lubelszczyzny – pozwiedzaliśmy starówkę,
wypiliśmy najbardziej lubelskie piwo na świecie (ale zajebiste naprawdę –
prosto z browaru) no i pozwiedzaliśmy zamek – muzeum Unii Lubelskiej. Jako, że
noclegu wcześniej nie ogarnęliśmy to wylądowaliśmy nad Zalewem Zemborzyckim –
20 minut od centrum miejskim autobusem. Rozbiliśmy namiot, pogadałem z ładnymi
dziewczętami i poznałem rybaków – byłych więźniów z Łupkowa (Bieszczady) - nasi krajanie!
Zalew Zemborzycki - relax.
Dzień 2.
Trasa: Lublin – Siemiatycze – Białystok. (250 km)
Dobre śniadanko i wyruszamy dalej. Wylotówka z miasta i …..
czekamy, czekamy, czekamy.
Pierwszy samochód po ponad godzinie zatrzymał się by
podwieźć nas 25 kilometrów do Lubartowa.
No to łapiemy dalej … ale po drodze pojawili się inni
autostopowicze, którzy chamsko zgarnęli nam auto sprzed nosa niemalże. No nic …
jakoś udało się dostać do czegoś pod nazwą Kock. Najbardziej zhejtowana
miejscowość w Polsce. Przez 5 godzin próbowaliśmy coś uchwycić – ale tam jest
tylko kilka domków, jeden przystanek autobusowy i wielka ekspresowa droga S19
na której wszyscy zapierdalali ponad 100 km/h i ani myśleli się zatrzymać.
Byliśmy wyczerpani, robiło się niefajnie i późno a tutaj jeszcze tyle drogi do
przebycia. Załamani postanowiliśmy pojechać busem – bo na tym zadupiu nawet nie
byłoby gdzie namiotu postawić bezpiecznie. Około 20 byliśmy w Białymstoku, gdzie
umówiliśmy się z Martyną - naszą koleżanką z Couchsurfingu. Miła z niej
dziewczyna i całkiem „dobra dupa”! Magiczny uzdrawiający prysznic i poszliśmy z
nią w miasto na piwko. Oprowadziła nas po starówce opowiedziała o mieście,
historii lokalnej i „tubylcach”. Miasto bardzo ciekawe i bardzo mnie zaskoczyło
na plus. Dużo ciekawych rzeczy dowiedzieliśmy się o Białymstoku i o naszej nowej
koleżance też. 2 w nocy .. idziemy spać.
Pałac Branieckich w Białymstoku - so amazing!
Dzień 3.
Trasa: Białystok – Ełk – Mikołajki. (175 km)
Wyspani mogliśmy podróżować dalej na północ. Po drodze
poznaliśmy kolejnego ex więźnia, który musiał opowiedzieć nam swoją historię
15-letniej odsiadki w pierdlu (i to nie za kradzież czekolady jak sam
zaznaczył). Dotarliśmy jednak do dobrego punktu koczowniczego gdzie w cieniu
drzewka mogliśmy łapać następne samochody. Cień jednak nie był tak bardzo
niezbędny bo po paru minutach siedzieliśmy już wygodnie zapakowani do samochodu
– 3 dziewczyny jadące do Ełku na mini festiwal rapowy – najlepiej! Nie wiele
starsze od nas studentki dowiozły nas do centrum Ełku a po drodze opowiedziały
parę ciekawych historii lokalnych. Zeszliśmy tez na tematy bardziej luźne i w
ogóle podróż z takimi paniami sama przyjemność. Na miejscu postanowiliśmy sobie
troszkę odsapnąć i połazić po mieście, które w słonecznej aurze wydawało się naprawdę
bardzo ładne nie tylko ze względu na architekturę i klimat Jeziora Ełckiego …
nie zauważyłem tam ani jednej brzydkiej dziewczyny! Zwiedzając tak doszliśmy do
kolejnej miejscówki dogodnej do kiwania kciukiem.
Dwie godziny w upale na rozgrzanej jezdni by wreszcie
przypadkowo złapać parkę, która chciała tylko zapytać o drogę (choć mieli mapę
i GPSa …) – ale naciągnęliśmy ich na podróż do Mikołajek. Tam też wysiedliśmy.
Biedronka (nasza najlepsza i najtańsza przyjaciółka) nas nakarmiła i poszliśmy
robić namiot nad Śniardwym – niestety kosztowało nas to 20 złotych. Nad
jeziorkiem przy plaży poznaliśmy ziomka, który chciał od nas kupić „palenie” …
z braku palenia jednak napił się wódki i opowiedział nam pijaną historię swego
żywota a przy okazji mikołajską legendę o Królu Sielawie. Kilka piwek i do
spania.
Piękny Ełk - jezioro, dupy - wszystko piękne.
Dzień 4.
Trasa: Mikołajki – Olsztyn – Gdańsk. (250 km)
Mieliśmy obawy co do tego odcinka – ale jakoś poszło.
Najpierw dotarliśmy z dziennikarzem lokalnej gazety do Mrągowa a stamtąd w
miarę szybko przetransportowaliśmy się do Olsztyna. Pan dziennikarz – ex
autostopowicz, bardzo rozmowny i sprzedał nam kilka ciekawych informacji o
regionie. Będąc już w Olsztynie postanowiliśmy zahaczyć o Dworzec PKP – i to
był strzał w dziesiątkę bo nie dość, że sam dworzec bardzo dziwny i wesoły to
udało nam się ogarnąć prawie darmowy pociąg do Gdańska – 10 złotych za łebka! W
oczekiwaniu na transport odwiedziłem pocztę i wysłałem pocztówkę do M. .. tak
się jej ten Olsztyn wymarzył. Ogólnie mi miasto raczej się nie podobało bo jakoś
szaro i smutno troszkę … ale pewnie widzieliśmy tylko mały fragment i dlatego.
Trzy godzinki i tanim kosztem dotarliśmy do Gdańska. Dworzec główny –
zostawiamy w przechowalni swoje wielkie plecaki i ruszamy w miasto.
Przełaziliśmy je do samego wieczora – pięknie tam jest! A noc postanowiliśmy
spędzić w Sopocie na plaży oglądając zachód i wschód słońca nad morzem. A przy
okazji wypijając szampany i piwa. Życie na plaży ani na minutę nie zamarło i
takich jak my było więcej. Melanż się kręcił a o 4 nad ranem pijana i
szczęśliwa para młoda urządziła sobie spacer nad brzegiem.
Swoją drogą morze przy brzegu czarne jak ropa naftowa od
tych wstrętnych glonów. Ciekawe czy Rihannie się podobało … hmm.
Zabawowy Dworzec PKP w Olsztynie.
CIĄG DALSZY W NASTĘPNYM POŚCIE.
POZDRO!
Ależ ja Wam zazdroszczę, ohoho ;D Dobra wycieczka musiała być, szkoda, że mało zdjęć, ja z kolei jestem jak Chińczyk na wakacjach, pięćset zdjęć na minutę, także ten.. xD Czekam na ciąg dalszy! ; )
OdpowiedzUsuńFajnie Ci minął ten czas... Pozazdrościć, choć ja bym pewnie bała się stopem xD.
OdpowiedzUsuńTo racja, że początki są trudne, a u Was wohoho poszło lekko. Szczery gość.
To Ty na zdjęciu, kumpel czy idziesz moim śladem i pstrykasz zdjęcia przypadkowym osobom :DD?
Wpadnij! be-a-huminka.blogspot.com
zazdrość, zazdrość, zazdrość i pazerność (z mojej strony oczywiście), ale gratuluję udanej wycieczki :P
OdpowiedzUsuńA w tym Olsztynie na dwrocu, to to czasem nie rzeźba Niki de Saint Phalle? ;)
OdpowiedzUsuńooo... dziwne, pisałam tu komentarz, ale jak widzę się nie zapisał ").
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Wam szalenie, Wy szpanerzy :). Choć, pewnie sama bałabym się stopem. Jakoś nie mam zaufania do tego rodzaju podróżowania.
Ale fajny mieliście start, to racja, że początki są najgorsze. A ten gość, wohoho... całkiem spoko ziomek.
Pozdrawiam! siwde-swide.blogspot.com
ale zajebiście!! mega się cieszę że jesteś! :D no dobra, al teraz przeczytam notkę xD liczę na cenne wskazówki! ha
OdpowiedzUsuńjezu, ale ekstra! też chcę jechać z takim tirowcem :D
Usuńmega się jaram Twoją opowieścią
abyśmy my nie utknęły 5h gdzieś, ale dwie laski chyba sobie poradzą ;D
Usuńciekawe, czy ta Martyna to czyta xD
dodaj mnie na kałczu jak chcesz :D http://www.couchsurfing.org/people/sa-bina/
Usuńmówię Ci, sorry za cały ten spam, ale mega się jaram!!!! ex-więzień, czad :D
Usuńboże, a ja jadę do Niemiec, tam nie ma dup ;c
a w Amsterdamie na kałczu znajduję samych pedałów.
super ekstra czad! nie mogę się doczekać części 2 :)))))
Jak tak czytam, co piszesz o tych ludziach, którzy zabierają autostopowiczów, to kurcze - tak sobie myślę, są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie, chociaż tym, co nie zabierają stopów też się nie dziwię, bo to strach.
OdpowiedzUsuńWięźniowie widzę was nawiedzali, hmmm... mieszane uczucia mam co do tego, z jednej strony pewnie bym się bała, a z drugiej byłabym zaintrygowana?
Ełk. Siostra mi zdjęcia kiedyś stamtąd przywiozła, cuuuudwone miejsce, stwierdzam tylko po obejrzeniu zdjęć, co dopiero na żywo?
Riri w Polsce nic się nie podobało, czuła się jak zwierzę w klatce.
Zazdroszczę Ci tej podróży, tylu doświadczeń - a przede wszystkim odwagi, czapki z głów! :-)
Moje posiłki już się zwiększyły, dopisuje mi większy apetyt, choć to i tak nie to samo, co przed podjęciem pracy.
Niestety, fetysz na obojczyki mam na serio. Na chude nadgarstki też, ale nie czyjeś a swoje, lubię moje chude nadgarstki. Boże, jak to brzmi xD.
Dla mnie ta stereotypowa blondynka to stan umysłu, a nie kolor włosów :D. W sumie nie walczę jakoś z tym stereotypem a śmieję się z tego, no i zdarzy mi się podroczyć w tej sprawie, a tak to luz.
Właśnie ja uwielbiam dowcipy o blondynkach, ostatnio mi kolega w pracy opowiadał, to się pośmiałam trochę - blond żarty są naprawdę mega! :D
Oni nie muszą mieć hasła, żeby mi maila usunąć, taka polityka firmy. Jak będą chcieli to mi go usuną tak czy siak.
Pozdrawiam również! :-)
Powiem Ci, że ta robota jest sto razy lepsza od pracy w sklepie z ciuchami. Byłam aż jeden dzień i mnie przytłoczyło psychicznie, czułam się sto razy bardziej zmęczona, niż przychodzę teraz. Tam pracowałam 7,5h a tu nieraz 10, więc kwestia samopoczucia też wpływa na chęci do pracy. No ja właśnie pracuję w McD, ale się tam nie stołuję, zresztą nigdy tam nie jadałam i nie będę, nie lubię fastfoodu.
UsuńOoo! Gratuluję! A co będziesz robić? :-) W takim razie, ja też trzymam kciuki, za nas oboje :D.
Właśnie wydaje się, że tacy ludzie nie posiadają kręgosłupa moralnego i w tym leży problem. W dodatku całkiem naturalna jest myśl - zrobił to raz, to może i drugi. Grunt, że wszystko było ok i potoczyło się bezproblemowo, za to zebrałeś nowe doświadczenia.
Oj dobrych ludzi jest naprawdę sporo, tylko trzeba patrzeć głębiej :-).
Mamy się czym pochwalić to fakt, mi się zawsze wydaje, że pomimo "zacofania" u nas ładniejszy jest Wschód Polski, niż Zachód, a i ludzie są inni, bardziej prostolinijni. Zresztą ja uwielbiam osobiście gwarę białostocką, oni tak cudownie zaciągają, że achh, mogłabym ich słuchać i słuchać. Moja rodzina mieszkała tam parę dobrych lat, więc nieraz przy okazji odwiedzin nasłuchałam się tego zaciągania, niesamowite!
No biedna taka, osaczona, my to jednak niewychowany naród - gapić się na gwiazdę na plaży, jak tak można?!
Może to, co powiem będzie feministyczne, ale dla facetów autostop jest jednak bezpieczniejszy, sama na pewno bym się w taką podróż nie wybrała. Czekam na więcej relacji, bo prawdę mówiąc, ten post zamiast zaspokoić moją ciekawość, pobudził ją bardziej i już nie mogę się doczekać części drugiej. Swoją drogą ciekawa jestem jak wspominasz Kraków, taki mój patriotyczny (no nie do końca XD) smaczek :D.
Wiesz, nigdy nie twierdziłam, że jestem normalna - a po mojej ostatniej podróży na uczelnię w celu złożenia papierów i wylądowaniu przez przypadek w gabinecie jakiegoś szychy profesora, stwierdzam, że ze mną coraz gorzej - sytuacja była bardzo komiczna xD.
Hahahahahahahahaha, dobry żart nie jest zły! Zaradna blondynka, no! :D
Mi się zaraz nasuwa taki kultowy jak:
- Dlaczego blondynka otwiera jogurt w sklepie?
- Bo na opakowaniu jest napisane: "tu otwierać".
xD
Wiesz, ja już nie wiem, co oni do mnie mają, bo tym razem byłam grzeczna, nie fałszowałam mojego wieku, ani nic - wręcz wzorowa internautka. A jak mi wyskoczyli, że coś z mailem jest nie tak, to aż mi się ciepło zrobiło. No i teraz mają mój numer telefonu, to mnie drażni strasznie. Nie lubię być "namierzalna".
O, sorry za tą długą paplaninę. Zdecydowanie przesadziłam z długością oO
UsuńDobiłaś mnie z tym jogurtem. Aż boje się pomyśleć, co by było, gdybyśmy we dwie się spotkały. Dwie blondynki, koniec świata xD A tak w ogóle, to wybaczcie, że się wtrącam, ale ten jogurt naprawdę mnie zdemotywował xD
UsuńAle super mieliście! Myślałam, ze dzisiaj już się nie da podróżować autostopem. Moja mama tak pół Polski zjechała, ale mi już nie chce pozwolić- bo ludzie teraz niestmpatyczni, niebezpiecznie i w ogóle. Fajnie, że jednak jest inaczej. Jadąc na wakacje widziałam tylko jednych autostopowiczów, którzy popełnili karygodny błąd i siedzieli sobie w krzakach, a do łapania wystawili naprawdę brzydką dziewczynę. Mama tylko pokiwała głową i stwierdziła, że partacze.
OdpowiedzUsuńOlsztyn to piękne miasto- poza okolicami dworca, które bardzo ucierpiały na wojnie. Powinieneś zobaczyć stare miasto albo miasteczko studenckie-to jest to.
Ciesze sie ze spodobal Ci sie Gdańsk, chociaz ja tylko narzekam na to miasto. Ale zwykle nie docenia sie tego co sie ma :)
OdpowiedzUsuńmega Ci zazdroszcze wycieczki, nie wiem jednak czy nie balabym sie kierowcow...ex-wiezien brzmi troche strasznie.
Właśnie zostaję przy blond, jednak w nim czuję się najlepiej. A może uda mi się nawet powrócić do naturalnego koloru.
OdpowiedzUsuńA do blondynek ma słabość większość facetów, a przynajmniej takich poznawałam, także coś w tym musi być ;D
Boooże, jak ja Ci zazdroszczę...... Sama też bym tak chciała. Może sama to nie, tylko z jakimś znajomym. Tyle, że wspomnieć coś na ten temat, a reakcja wygląda tak: "nooo co Ty, nieeee".
OdpowiedzUsuńKuba, dawaj kolejny post, bo już się nie mogę doczekać :D. Dobre dupy wszędzie... w końcu Polski są najpiękniejsze, nie? :D Fajnie mi się zrobiło, jak to tak wszystko przeczytałam, aż Ci pozazdrościłam mega! *.*
OdpowiedzUsuńCo narzekasz na głośną muzykę w aucie xD Musisz się dostosować ; p
OdpowiedzUsuńWspaniała podróż! Musiało być mega. Mnie brakuje odwagi i dlatego zazdraszczam. :)
OdpowiedzUsuńJak to czytam, to zaczynam mieć wątpliwości, czy byłabym na tyle odważna. Chyba jednak wolę sprawdzony transport w postaci własnego roweru ;)
OdpowiedzUsuńbez kitu pierdole urlop w Hong Kongu. Jadę do Polski...
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu poczułem tęsknotę do tego pięknego kraju i tych pięknych polskich dziewcząt :D
Uśmiałem się jak czytałem :D za 'dobrą dupę' masz piątkę! :D do teraz sie uśmiecham ;))
lecę czytać czII.
tymczasem!