czwartek, 20 czerwca 2013

ten co nie ma tytułu

Zmęczony, niewsypany i bezmyślny. Takie słowa definiują mnie na przestrzeni ostatnich paru dni.
Hmm... co by tak nie rzucać słów na wiatr, jako dowód na prawdziwość tych zarzutów wobec samego siebie podam przykład bezmyślności. Bo chyba chęć posmarowania kanapki łyżeczką do herbaty zamiast nożem jest wystarczającym dowodem, c'nie? A jeśli nie to mogę dorzucić wizytę z kubkiem w łazience - przypadkowo pomyliłem ją z kuchnią. Taaa... przypadkowo.
Ale tak to już jest jak się człowiek odzwyczaił od nauki. Dawno nie miałem okazji siedzieć przy książkach 10 godzin dziennie. Tak oczywiście robiłem sobie pięciominutowe przerwy co godzinkę. Ale szczerze mówiąc, nie dały mi zbyt wiele. I teraz przerwy w nauce stały się dłuższe od samej nauki. Dżizys, kurwa ja pierdole. Nie chce mi się. Niechcem ale muszem. Także jadę dalej z koksem.
A Was zostawiam z równie co ja leniwym kawałkiem. Oto on:


19 komentarzy:

  1. Dużo Ci jeszcze tej nauki zostało?
    Heheheheheheh, nie mogie z Ciebie! Zmęczenie daje się we znaki.

    Hmm... no w sumie:) Idylla jak nic! :) I to jest to, co lubię! Spokój, cisza... :)
    Oj dobry, dobry. W sumie ciągnie się dalej. Jako, że w gimbazie nie uczymy się już w ogóle, oceny wystawione, upał..-nikomu się nic nie chce, a więc popołudniami wskakuje się na rower i mimo upału gna się przed siebie- jak na weekendzie. :)
    Chociaż może nie będę tego Tobie mówić, bo Ty się uczyć cały czas musisz. ^^

    Hmm... tak nie do końca. Ja nic nie robiłam.. on się lenił również i sobie o mnie przypomniał. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie zdarza się wynoszenie śmieci z pokoju do łazienki, albo chowanie telefonu do lodówki. Także rozumiem Cię. Ja na szczęscie swoją przygodę z nauką skończyłam,a przynajmniej do października. O ile mnie przyjmą na studia. Powodzenia! ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jak już wiesz zakończyłam swoją edukację w tym roku. Przede mną ponad dwa miesiące błogosławionej beztroski :).

    Dla mnie również codziennością jest wyrzucanie do kosza łyżeczki do herbaty zamiast fusów, chowanie phona do lodówki (tak jak u noelle.) czy nawet zamknięcie kota w lodówce (oczywiście po chwili się zorientowałam :))

    Hej, a może załóżmy klub anonimowych leni :).

    Pozdrawiam! be-a-huminka.blogspot.com

    Ps. Widzę, że fochnąłeś się na posta i nie nadałeś tytułu? mądrze... :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A gdzież to się podział mój komentarz? ^^ Wydawało się, że go opublikowałam. hmm... a może usunąłeś? :P

    Mi się tak raczej nie zdaża. No chyba jedynie chciałm kiedyś schować chleb do lodówki, ale po za tym, to nic tak szalonego, jak Tobie się przytrafiło. Zmęczenie daje się we znaki..

    Heh, tak... taka to moja idylla. ;) Taki spokój, cisz... beztroska. :)
    Ano tak, udany, udany. :) I można powiedzieć, że trwa nadal. Bo codzinnie po szkole na rower.. a w szkole i tak nic isę nie robi. Piękne oceny wystawione, więc luz. :)
    Nie do końca, wiesz? Bo ja nic nie robiłam, żeby go ogarnąć. Nie miałam chęci.. ale jemu chyba się nudziło i sobie wówczas o mnie przypomniał. ^^ hehe, pewnie tak było. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja też mam takiego pierdolca przez sesję o.O a łyżeczka się nadaje do smarowania chleba nutellą.
    walcz! będzie dobrze

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tam często odwiedzam łazienkę z kubkiem, ale to jak szykuję się do jakiegoś wyjścia, nie tak przypadkowo raczej :D Ale wiesz, ucz się, ucz, te dziesięciogodzinne maratony zaraz się skończą i będziesz rok do przodu, a w dodatku wakacje! ;)

    Haha 0,7 bardzo ładna... pojemność? ;P
    W mojej pamięci to wspomnienie też stało się magiczne, chociaż jednocześnie trochę boli. To zaczarowane miasto to mój ukochany Wrocław ;)
    Btw. Jesteś pierwszym facetem, który po wydaniu Radia Pezet powiedział, że jest on zawsze spoko ;o Podziwiam :D

    Mam nadzieję, że nie trafiłeś w miejsce, gdzie przeciąg jest zawsze. Chociaż skoro da się zamknąć okna i drzwi to powinno być okej ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Współczuję tej nauki. Ja pamiętam, jak w okresie przedmaturalnym ustawiałam wieczorami budzik i nie dowierzałam, że przetrwam następny dzień. A brak perfekcjonizmu i odkładanie wszystkiego na później mnie po prostu zjadało. Ale już z górki, wszystko pięknie zdasz i będziesz się cieszyć wakacjami :D.

    Co do łyżeczki, to nie tak źle znowu :D. A kubek hm... muszę wypróbować tę opcję - z pralki uczynić krzesło i pić sobie kawę, mnie na przykład najlepiej się uczyło w łazience, bo jej chłód mnie zawsze uspokajał. Siedziałam na pralce i się uczyłam :D.

    Jedź z koksem i wywal daleko za siebie negatywne myśli i niechcemisizm. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ile egzaminów Ci jeszcze zostało? (Ile z ilu?) I jak Ci tamte poszły?
      Ja do moich wakacji mam mieszane myśli, niby je mam, ale jakbym nie miała - codziennie zastanawiam się, czy kiedyś będę wiedziała, co będę robić następnego dnia i dochodzę do wniosku, że chyba nie. Lubię wiedzieć, co mnie czeka.

      Gdybyś przeważnie siedział na pralce, to prawdopodobnie stwierdziłabym, że możesz mieć coś z głową :D.

      Huh, pierwsze co chciałam zrobić, to analizę psychologiczną wyboru tego tematu, ale się zamknę. (Oprócz filozofowania lubię psychologizować, gdyby psychologia nie była tak obleganym kierunkiem przez osoby, które nie mają powołania, to poszłabym na psychologię, bo czuję, że mogłabym się w tym odnaleźć)

      Granica między miłością a nienawiścią, co ja na ten temat powiem? Jest niewielka, ale to wiadomo - i wydaje mi się, że tak łatwo od miłości przejść do nienawiści, bo ludzie są trochę zapatrzeni w siebie, nie wiem, chyba wynika to z egoistycznych pobudek, chęci "zagarnięcia" drugiej osoby dla siebie. I braku dystansu, i czasem się zastanawiam, czy warto "bawić się" w miłość skoro niechybnie przemieni się w nienawiść. Z drugiej strony wygląda to zgoła inaczej - zaskakują mnie i cieszą przypadki osób, które tak się nienawidziły, że aż się pokochały. Taka jest prawda, że każda silna emocja może wzbudzić uczucie - jedynie "obojętność jest królową, zimną, nieczułą".

      Usuń
    2. Oj, łapmy optimum, do trzech i więcej nie będzie ;-).

      Z głową to chyba ma coś każdy, sama się sobie dziwię, że po tym, co mi życie zaserwowało wciąż potrafię sprawiać pozory normalnej. A jak ktoś mi mówi ,,chciał/a/bym mieć takie problemy jak ty" to mam ochotę wyjaśnić na czym konkretnie moje problemy polegają, jednak albo milczę, albo się śmieję. Tragifarsa.

      Cóż, idąc tokiem skojarzeń, wpadłeś na taki temat, dlatego że coś takiego leży Ci w podświadomości, a leży Ci w podświadomości bo:
      a) dużo nad tym rozmyślałeś
      b) znalazłeś się już kiedyś w sytuacji miłość -> nienawiść
      c) jesteś w takiej sytuacji
      d) wszystkie odpowiedzi są prawidłowe

      Mi też mówią, że powinnam zostać psychologiem, starałam się radzić/pomagać albo po prostu słuchać. No i od pewnego czasu moim głównym celem jest poprawianie ludziom samooceny, ale nie przez komplementy tylko trochę inaczej, zdarzają się całkiem niezłe efekty.
      Nie wiem, czy Ty tak masz - ale ja, odkąd mi taką łatkę przylepiono, i często jest tak, że niektórzy rozmawiają ze mną o swoich problemach, odczuwam przeciążenie i zdarza się, że miewam tego dosyć. Chyba jednak pseudopsycholog ze mnie.

      Z tym egoizmem to trochę się pospieszyłam fakt, ale miałam na myśli sytuację, kiedy X zrywa z Y i Y nie może tego zrozumieć, chce egoistycznie mieć X dla siebie no i rodzi się nienawiść. Choć fakt istnienie nienawiści po miłości świadczy o prawdziwości tego uczucia, ale gdybyśmy generalizowali, to okazywałoby się, że osoby, które pozostają w kumpelskich (bo przyjacielsko chyba się nie da) kontaktach po związku tak naprawdę nigdy się nie kochały, a każda sytuacja wygląda inaczej. Przechodzenie do obojętności jest trudne i wydaje mi się, że od razu po czymś prawdziwym niemożliwe. Dlatego ludzie - ok, nie generalizuję, więc powiem: ja najbardziej obawiam się obojętności, to jest przerażające, bo nienawiść oznacza, że jednak jest jakaś emocja.
      Może jestem idealistką, może żyję mrzonkami, ale ja jednak wierzę, że prawdziwa miłość końca nie ma. I nawet jeśli życie ma mnie rozczarować, to wolę być rozgoryczona później, niż wcześniej.

      Usuń
    3. Byłoby - jest -> przyszłość zmienia się w teraźniejszość *sapientia bawi się "Sekretem"*

      Powiem Ci tak, o moich problemach najwięcej wie (wyliczając rodzinę) z zewnątrz jedna osoba. Ja nie umiem o moich problemach mówić również, bo w dalszym ciągu nie pogodziłam się z nimi. Nie wiem, czy mi byłoby łatwiej wyżalić się komuś obcemu, nie próbowałam.

      Coś w tym jest, nieumiejętność rozwiązywania czy pogodzenia się z własnymi problemami rekompensuję sobie chęcią pomocy innym. W mojej głowie bilans wychodzi na zero.
      Ja w przypadku przeciążenia znikam w książkach i muzyce na uszach, też się odcinam - od świata, po prostu wtedy mnie nie ma, to pozwala mi złapać równowagę.

      Przyjaźń damsko-męska istnieje chyba wtedy, gdy obydwoje są homoseksualistami ;-). Pies pogrzebany - a próbowałeś uświadomić tę osobę, że przyjaźń wyszła poza swoje rama?
      Kiedy "padam ofiarą" obojętności z drugiej strony, czuję się moralnie-duchowo spoliczkowana - to dla mnie najgorsza kara, w takich wypadkach nienawiść naprawdę jest spoko.
      Jakbym ja przestała wierzyć w wizję niekończącej się miłości, to zbudowałabym sobie jeszcze większy pancerz, niż mam i chyba ciężko byłoby mi komukolwiek zaufać. Dlatego staram się tę wizję pielęgnować, przynajmniej póki jestem młoda. Choć i tak już mi tę wizję trochę "nadżarło", ale to było niezależne ode mnie. A ja sentymentalnie wiary nie tracę. Jak stracę tę wiarę, to przestanę łudzić się, że jest we mnie choć krztyna humanistki (z niewyjaśnionych przyczyn łączę te dwie sprawy).

      Usuń
  8. Dobrze. Ucz się ucz, potem będziesz miał satysfakcję i chociaż nie będzie wyrzutów sumienia, że za mało czasu temu wszystkiemu poświęciłeś, to wiesz. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. spoko najwyżej sesja okaże sie banalna a ty będziesz żałował czasu poświęconego tej całej nauce.

    OdpowiedzUsuń
  10. to nie jest przykład bezmyślności, ale roztargnienia! nauka wyczerpuje, ale nie przejmuj się - za tydzień już będą wakacje ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. A może po prostu czas zamknąć oczy i odpocząć?
    Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wrocław piękny, wiecznie żywy, za co go kocham. Chociaż ciekawość zżera mnie w tym temacie co do Warszawy - słyszałam, że jeszcze lepsza jest. Hm, moja miejscówka... Jak znajdziesz to nigdy przenigdy mi nie mów, gdzie to jest, bo pewnie bym tam lazła dzień w dzień i użalała się nad sobą.

    Jest jednym z najlepszych i coś czuję, że na kolejnej płycie o tym przypomni, o ile następny sidney polak nie weźmie się na jej produkcję ;)

    Wątpliwości? Czyli co, znowu pod górkę się zaczyna robić? ;o

    OdpowiedzUsuń
  13. Mózg Ci się zagotuje jak będziesz tyle się uczył... trzeba było podzielić materiał na mniejsze części ale wydłużyć go w czasie... no tak, nie chciało się... chyba Cię rozumiem...
    Trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wcale się nie dziwę, że jeden z ulubionych, bo genialny. Podobnie jak szósty zmysł czy ukryty w mieście krzyk ;)

    Każdy chyba tak ma z tym doszukiwaniem siebie we wpisach innych, przynajmniej ja to podzielam. Ale z tą nicością to u mnie jest troszkę inaczej - determinowana przez zewnętrzne otoczenie rodzi się i kiełkuje tylko wewnątrz mnie. Cholera, przydałoby się w końcu ją czymś zapełnić.
    Powinieneś, mówię Ci to od początku, a Ty cały czas o strachu. Nie ma się co bać! ;)

    Praga mówisz? A byłeś? ;) Ja to bym pobuszowała po tym mieście z niesamowitą ciekawością, nie wiem dlaczego tak mnie tam ciągnie.

    W sumie to znajdź, powiesz mi, czy tam naprawdę jest tak pięknie i magicznie czy tylko takie wrażenie pozostało w mojej głowie ;)

    Zwykłe fikołki przecież rozwijają o wiele mniej niż salta. Blisko do regresu, a on jest bardzo niedobry.

    OdpowiedzUsuń
  15. Akurat co do tych trzech kawałków to chyba niewiele osób ma inne zdanie ;)

    Nie, nie, z naszej dwójki większą egoistką na pewno jestem ja, także bez obaw ;) Swoją drogą, nie znam nikogo bardziej skoncentrowanego na sobie niż własnie ja :D
    Miłość baaardzo by się przydała, to chyba numer jeden, ale także nie wykluczam, że mogłoby to być jakieś zamieszanie, przygoda, podkręcenie obrotów. Stagnacja mnie dobija, nie lubię kiedy nie ma w moim życiu niczego podsycającego ogień.

    No wiesz co, wiesz co...? Tłumaczy się winny, a 'różnymi sytuacjami' to już w ogóle patentowany cykor. Zrób to, całym serduszkiem jestem za tym, żeby się udało i wyszło tak, jak sobie tego chcesz ;)

    Ten klimat, tzn? Praga to dla mnie tylko blokersi, rozbójnicy i pierwsze rapsy. Co swoją drogą jest niesamowicie kuszące, ale co ja tam wiem.

    Nie, nie, proszę nie ;( Nie mów, że znalazłeś... Nie była czerwona chyba, ale była. Taka nie za wielka.

    OdpowiedzUsuń
  16. Podane przez Ciebie przykłady dla mnie akurat są normalne :D i mi się to zdarza :D
    łyzka do herbaty nie jest tylko do herbaty ;P
    Ja dawno nie byłam zmęczona i przepełniona obowiązkami ... czasami mi tego brakuje.

    OdpowiedzUsuń