Nareszcie chłodny wieczór, ulga. Siedzę w pokoju i popijam
yerbę słuchając najnowszej płyty ulubionego rapera. Moment kiedy mogę odpocząć
i złapać relaks, dystans … i napisać coś nowego.
A odpoczywać mam po czym … ale o nauce już cicho sza aż do
następnego tygodnia. Właśnie wróciłem z przebieżki. Dziś leciutko przeleciałem
6 km – 45 minut wolnego truchtu (wynik jak najbardziej NIEszałowy - wiem). Niecała godzinka biegu, która całkowicie
rozluźniła moje mięśnie … do tego ciepła kąpiel. So fresh!
Kiedyś wydawało mi się, że bieganie dla biegania jest
strasznie męczące, głupie i bezsensowne.
Kilka razy próbowałem biegać … zaliczyłem pewnie trzy lub
cztery nieudane podejścia do regularnego biegania. Razy te trwały maksymalnie 4
treningi – wymuszone i wyczerpujące. Łatwo się zniechęcałem. Chociaż nie wiem
czy bardziej ze względów wytrzymałości fizycznej czy psychicznej.
Pewnie obydwie rzeczy na raz. Zamiast biegać wolałem jeździć
rowerem – i to akurat idzie mi do tej pory całkiem nieźle. Przejechanie 100 km
w ciągu dnia nie jest dla mnie już takim wyzwaniem.
Trening czyni mistrza – wiadomo …
Stwierdziłem więc, że i bieganie nie może być dla mnie
problemem. Jakieś pół roku temu podjąłem ostatnią próbę. Iiiii … ? I okazała
się udana. Od stycznia biegam naprawdę regularnie. Na początku 2 razy w
tygodniu, później trzy, a teraz już nawet cztery. Początki były lekko mówiąc
niełatwe.
Przebiegnięcie 3 km sprawiało mi trudność i byłem po tym
strasznie padnięty. Ale udało mi się przetrwać i teraz sam śmieję się z siebie.
Właśnie przygotowuje się do przebiegnięcia pierwszej 10-siątki w moim życiu. Gdyby
ktoś się zastanawiał ile to właściwie jest 10 kilometrów … to 25 okrążeń na
stadionie lekkoatletycznym. Ale jeszcze muszę trochę poćwiczyć.
Także aspekty czysto fizyczne są oczywiście oczywiste i
więcej się tu chyba nie muszę rozwodzić.
„W zdrowym ciele zdrowy duch”. Tak, tak, tak i jeszcze raz
tak. Zdecydowanie potwierdzam – i śmiem twierdzić, że pozytywy w sferze
psychicznej po bieganiu są nawet bardziej widoczne niż te fizyczne.
Endorfiny i inne chemiczne związki polepszają wielokrotnie
samopoczucie. Ja przede wszystkim zapominam o problemach i kłopotach. Wydaje
się dziwne i niewytłumaczalne … ale mózg łapie reset po takim wysiłku
fizycznym. A w dodatku poprawia własną samoocenę i przywraca pozytywne
myślenie. Z każdym kolejnym treningiem i każdym pobitym małym rekordem – gdy widać
postępy czuje się mocniejszy. Przez to wiem, że mogę więcej niż mi się wydaje,
wiem że mogę przekraczać swoje granice. I to nie tylko te biegowe czy sportowe
ale również te powiedzmy „życiowe”.
Moim zdaniem same plusy … trzeba tylko chcieć. A zaprawdę
powiadam Wam, że to najlepsza darmowa terapia dla duszy i ciała. Zachęcam do
spróbowania. A może już biegacie?
Podsumowując: z przykrego obowiązku bieganie stało się dla
mnie przyjemnością i sposobem na radzenie sobie z problemami.
BIEGAM BO LUBIĘ!
U mnie to wygląda jak u Bisza: 'kondycja zajebista, uprawiam biegi na melanż' :d Naturalny, anorektyczny wygląd także nie zmusza mnie do biegania, więc odpuszczam sobie sporty. Chociaż rower tez bardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuńJaka płytka słuchana na początku? Ciekawskie ze mnie zwierze, wiem.
No eeej, w aucie mam cudowne 'nigdy mało':D Czasem fajnie się pośmiać i ponapinać. Tak samo jak będąc na koncercie hemp gru bardzo głośno krzyczałam hwdp. Ale masz rację, tego nie da się raczej słuchać na co dzień.
Ciężko się przyznać, ale to widać jak na dłoni. Egoiści mają jakiś interesowny blask w oczach, tak mi się wydaje.
Jak ta przygoda będzie wyglądała? Też chcę, o.
Trzeba było tego kogoś wyrzucić, złapać za fraczki i powiedzieć 'Ty ziomek teraz wychodzisz, bo ja tu mam interes' i tyle.
Zrób sobie, zrób. Kiedy masz urodziny? ;)
To już wiem, że całą małą sobą nienawidzę tych pseudoartystów, w większości pewnie tanich hipsterów i bardzo chce tą pragę zwiedzić. Najlepiej w nocy, jak będzie niebezpiecznie i dziko i pięknie... rozmarzyłam się.
Naprawdę uważasz, że teraz od tak urwiemy ten temat? Zaczęliśmy to skończymy, nawet jakbym sobie miała wieczorem poryczeć w poduszkę to nie wytrzymam bez Twojej wiedzy na ten temat. Znalazłeś go jakoś?
Swoją drogą, ale referat powyżej, jaaa ;o
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam tak samo jak Ty jeździź rowerem, niestety przez moje choroby nie mam aż tak bardzo wyrobionej kondycji, a po większym wysiłku fizycznym boli mnie głowa, czuję że świat wibruje i jest mi nie dobrze. Dlatego też jestem zniechęcona po każdym treningu :c.
OdpowiedzUsuńI taaak nie ma to jak trcohę ćwiczonek, czy jakiś inny relaks, potem prysznic i herbatka oraz dla mnie dobra książka, choć z tym ostatnio u mnie trudno :). Ja za chwilę idę się kąpać, a potem "lulu i do łózia" :D.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie!
be-a-huminka.blogspot.com
Czyli za tydzień znów egazminy? :O Nie dają Wam tam żyć... ^^
OdpowiedzUsuńKiedyś zaczęłam biegać.. również były to nieudane podejścia. :D ale z rowerem, jak najbardziej udane! :) I nie jeżdżę, by ze wszystkich sił jak najwięcej schudnąć, bo mnie to nie interesi... Akceptuję siebie taką jaką jestem, a jeżdżę, dla lepszego samopoczucia.
Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś! :)
Genialny jest bardzo :D
OdpowiedzUsuńWeź pokaż mi coś Mesa, żebym jego muzkę polubiła. Nie wiem co jest z moim uchem, czy czymś tam w głowie, że po prostu nie umiem się do niego przekonać już od x lat. A ten człowiek jest co roku u mnie tu w moim miasteczku rekreacyjnie, siedzi z moimi znajomymi w jednej knajpie, wszyscy się jarają, gadają z nim, a ja nigdy nie wiem co powiedzieć, bo nic mi się nie podoba ;c
Pewność siebie? Nie wiem, nie znam ;o
Autostopem? ;o Aaa, no tak, chłopaka w tirze nie zgwałcą to się nie boisz :D
A Wrocław się dla mnie otwiera na dłużej dopiero z przeprowadzką, czyli wrzesień/październik ;c
Trzymam kciuki, że do 3 lipca zwyciężysz wszystko i napiszesz mi 'tyle wygrać' chociaż cholernie nienawidzę tego zwrotu ;)
Wycieczkowicz z Ciebie szalony w takim bądź razie. A szkoda, że do Warszawy nie jedziesz, zabrałabym się z Tobą haha :D A na hip hop kemp się nie wybierasz czasem? ;)
Patrzę na te googlowe zdjęcia, głupie, bo głupie, internetowe i robione przez ludzi, którzy też są głupi i samej mi głupio, że tak głupie ze mnie dziewczę, ale dalej siedzę na jeden z tamtych ławek. I mam we włosy wpięty kawałek tych głupich, wielkich, jasnych, kulisto rosnących kwiatów. Tak brzydko powiem, ale japierdole, to ten mój głupi park. Jak jakiś czubek będzie tam siedział i miał te kwiatki we włosach to podchodź śmiało, to będę na pewno ja :)
Do biegania podchodziłam kilka razy. Poddałam się w końcu, ale na rzecz ćwiczeń oraz jazdy na rowerze. Ostatnio nawet zaczęłam przekonywać się do jazdy na rolkach, co mi nie wychodzi, bo jakoś pokracznie jeżdżę ;D może dlatego, że rolki mam stare jak świat i w ogóle jakieś rąbnięte są, wiadomo, dzisiejsze są lepsze, ale dopiero na nie odkładam forsę ;D póki co, bieganie poszło w odstawkę. Staram się regularnie ćwiczyć, pozbyć się zimowej osłonki na lato! ;D i zgadzam się, że wysiłek poprawia humor, przekonałam się o tym nie jeden raz : )
OdpowiedzUsuńTo spróbuj, spróbuj. Ale tak wiesz, od tkliwej babskiej strony, o ile on coś takiego ma w swoim dorobku. ;)
OdpowiedzUsuńAż tak? ;o Powiem Ci, dolnyśląsk, 90 km od Wrocławia, a terminowo to nie wiem, bo to jakaś dziwna motka takiego ziomka, że mes dzwoni do niego i jakoś trzeci rok będzie, że dzieje się to w zimie.
Taka pewna niepewna. O ile po alko nie ma większego odważniaka ode mnie, o tyle na trzeźwo nie lubię gadać z obcymi nawet jeśli zadają mi pytanie o drogę :D
Wiem, wiem, ale dziewczyna to jednak większe niebezpieczeństwo, bałabym się, już chyba wolałabym pociągami się tłuc jakoś czy coś.
Hm, ja i oprowadzanie po wrocławiu... Może nie bywam jakoś szczególnie często, ale co nieco wiem, o ile nie chcecie zwiedzać zabytków i oglądać pięknej architektury. Prędzej kojarzę przyjemne imprezowe miejsca, dość ciekawe blokowiska i budę z kebabami, które wypalają wnętrzności, ale są pyszne :D 90 km do Wrocławia mam, także powiedz mi datę i zobaczę co się da zrobić, bo nad morze sobie wyjeżdżam, za chlebem :D
uła, to żałuj żałuj. kempik piękna sprawa ;D
Cóż, nie lubię Twojego prezentu w takim razie, ale to nie ja mam go lubić :D
Głupie, głupie. Biedne, zranione dziewuszki są głupie, co tęsknią i przywiązują się od miejsc, w których były raptem dwie czy trzy godzinki w jakimś frajerskim towarzystwie. Mam tego całkowitą świadomość, ale ciężko się leczy takie rzeczy.
Też bym chciała, żeby pomogło. Cóż, w każdym razie znalazłeś park, zdolniacho ;)
Moja wuefistka swteirdziła, że mam figurę jak KONTRABAS i że nie powinnam ukrywać się pod długimi spódnicami! nie wiem, czy taka figura to dobrze.. ^^ hehe
OdpowiedzUsuńO, to super! :)
Doszedł, doszedł.. ale nie miałam czasu, a jak miałam, to byłam tak zmęczona, że nie miałam siły. Przed chwilą odpisałam Ci. :))
WOW! Tak spojrzałam i.. korespondujemy razem już ponad miesiąc! Hehe
UsuńKurcze no mało? JA ci dam mało. Ja i bieganie to jakieś nieporozumienie. Podziwiam! Nie utoń w papirologi [czyt: książkach i notatkach]:D
OdpowiedzUsuńWiem, 10 km to nie jest nic. Zazdroszczę Ci tej wytrwałości. Tyle razy podchodziłeś do tego samego i w końcu się udało.
OdpowiedzUsuńSama zauważyłam, że mi w stresie pomaga pływanie. Skupiam się na czymś innym, niż na problemie, a po wyjściu z wody okazuje się on wcale nie taki duży. (A przynajmniej mogę na niego spojrzeć na chłodno, bez emocji).
Przesłuchałam sobie (paru na razie) raperów, których mi poleciłeś. Kiedy puściłam z youtube Cirę, mój pies zaczął wariować, a kiedy chciałam zbliżyć się do komputera, żeby przyciszyć, skakał na mnie i nie dawał mi podejść do monitora. Cholera, on waży ponad 25 kilo! Jak skoczy na kogoś niespodziewającego się (do tego z rozbiegu), może być ciekawie. Od tej pory słucham rapu tylko przez słuchawki.
Zazdroszczę i podziwiam ludzi, którym wysiłek fizyczny sprawia przyjemność. Ja przeszłam milion prób, ale żadna nie spowodowała systematyczności. Nie pomogło nawet to, jak przyjemnie się czułam po tygodniu ćwiczeń.
OdpowiedzUsuńJestem za leniwa... :D
Życzę powodzenia w przebiegnięciu 10km!
+ta piosenka mnie prześladuje.
Biegam, też lubię. Chociaż dawno nie biegałam, ale jak jestem wściekła albo mam zły humor, to jest idealny sposób na rozładowanie się. Mogę biec i biec, nie patrząc się do tyłu. Do tego jeszcze jakaś genialna muzyka, która pobudza i nara! Mam ochotę przebiec się szlakiem Ramony, jak biegł dookoła Malty. Pięknie by było. :) Fajnie, że możesz już sobie odpocząć, miłego w takim razie relaksu. :)
OdpowiedzUsuń100% prawda! :) też muszę w końcu wziąć się za bieganie. nie dla figury, bo ważę i tak niedużo, ale dla samego lepszego samopoczucia. przyda się czasami człowiekowi takie bieganko! :)
OdpowiedzUsuńNajlepiej jest biegać dla przyjemności, moje koleżanki biegając ze mną narzekają, że muszą biegać, bo chcą ładnie wyglądać, a ja biegam, bo lubię:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam... I to bardzo bardzo... :)
OdpowiedzUsuńKiedyś strasznie chciałam "nauczyć się" biegać ale chyba zostanę przy rowerze :D
Z całkiem innej beczki: Widzę ze robisz się popularny :D
PS. Co do tego co napisałeś to chyba tak... Aczkolwiek myślę że czuła jesteś chyba na uczucie... na dotyk tego kto mnie kocha i kogo ja kocham bo takie sobie pierwsze lepsze muśnięcie w dłoń raczej jest mało ważne...
Pozdrawiam :)
Ja to chyba w drugą stronę biegnę...
OdpowiedzUsuńRozumiem o czym piszesz. Ten seret i te sprawy...
kiedyś biegałem. Masowo, długo i z uwielbienia. Zaliczyłem warszawski, poznański i śląski półmaraton a 10 km robiłem codziennie.
Dziś? mam to w dupie. szczerze. Nie biegałem już jakiś rok. Nie chce mi się, jestem w dołku, ale wiem że muszę z niego wyleźć ale jeszcze nie teraz...
Ooo, to ja czekam czekam ;)
OdpowiedzUsuńUwaga, jeden ja, jutro jestem pierwszy słuchacz, także proszę aby było ładnie :D
Hm, pewnie bym psioczyła na życie dwa razy bardziej niż normalnie, albo zupełnie odwrotnie - wychwalała wszystko i wszystkich. Tak czy siak nie dałoby się tego czytać, a o zrozumieniu nie ma mowy ;)
Wierzę w Was w takim razie, poradzicie sobie :D Ale proszę zahaczyć o mój park i potem napisać jak wrażenia.
Chyba każdy ma jakieś miejsce, gdzie dostaje kota i mózg wychodzi innymi drzwiami na samo wspomnienie o nim. Pomimo tego twierdzę, że to ani trochę nie jest fajne.
Lubię tę piosenkę,o!
OdpowiedzUsuńZaprawdę powiadam, że szczere chęci miałam co do biegania i pobiegałam sobie trochę - ostatnio nie zadowala mnie bycie szczupłą a interesuje mnie "rzeźba" (Boże, mówię jak koks! xD). No to pobiegałam, poćwiczyłam z różnymi instruktorkami, ale jak wpadłam w dołek, to wszystko w nosie miałam i do tej pory zebrać się nie mogę. Z moim bieganiem problem polega na tym, że nie lubię gdy ktoś widzi jak biegam - i co z tego, że wybieram do biegania las, co z tego, że odpływam z muzyką, jak spotykam ludzi?! Biorąc pod uwagę, że jest sezon grzybobrania - to mogę pomarzyć o leśnej samotności. Life is brutal.
Dziesięć kilometrów wedle moich obliczeń, to jakaś 1h 40 min drogi pieszo - przynajmniej moim tempem. Liczę średnio 1km/10min. Wydaje mi się, że osiągniesz dobry wynik na takim dystansie, tylko kwestia treningów. Ja to wiem po sobie, bo od 13 lat chodzę dużo, z przymusu, bo z przymusu - może w bieganiu na dystanse mistrzem nie jestem, ale chodzić mogę naprawdę daleko i nie stanowi to dla mnie problemu.
Czyli obrazowo tekst do Ciebie dotarł? To dobrze :D. Co do zmysłowości - powiedzmy, że był to "przypadek"... no tak... powiedzmy...
Może mi by było łatwiej, bo nie interesowałaby mnie opinia obcego na ten temat. I nie obawiałabym się ostracyzmu. Nie wiem.
Rozumiem Twoje obiekcje, sama nie wiem, co w takiej sytuacji bym zrobiła - ale warto walczyć o szczęście... nawet jeśli miałoby trwać krótko. Aua, to nie było zbyt fajne...
Ale ja tego nigdy nie traktowałam, jak miłość - mogłoby z tego wyniknąć coś takiego, w takiej fazie to było może nie zauroczenie, nie sympatia, coś więcej. Ale na pewno nie miłość i to wiedziałam od początku, tylko chciałam, żeby się rozwinęło - a że potoczyło się inaczej, to trudno...
Jakbym straciłam ten ideał, to straciłabym kawałek siebie, może wypieram z siebie tę świadomość, ale jeszcze do niedawna byłam postrzegana jako dużą romantyczkę - z czasem mniej się tym afiszowałam, aż w końcu schowałam w sobie, co nie oznacza, że to straciłam. Łączę humanizm z tą wiarą, bo we mnie humanizm zbudował tę wrażliwszą część mojego jestestwa, bo patrząc na przeszłość i na to, co przeżyłam a czego nie, z logicznego punktu widzenia, powinnam uznać, że miłość to relikt, a współcześnie bardziej wiąże z drugą osobą kredyt hipoteczny, niż małżeństwo.
bardzo lubię biegać, chociaż początki były trudne, a czasami nadal mi trudno, bo nie zawsze jestem w formie i nie zawsze przynosi mi to identyczną radość;-) staram się nie robić zbyt długich przerw, jednak ostatnio pogoda ze mną nie współpracuje, a nie jestem takim ogromnym freak'iem, by biegać w 30 stopniach czy deszczu.
OdpowiedzUsuńa utwór jest świetny, z racji tego iż można go już wszędzie usłyszeć, znam cały na pamięć, nucę... ;-) no też trzeba przyznać, że nie jest jakiś skomplikowany.
:-)
Podziwiam ludzi, którzy czerpią przyjemność z biegania. Próbowałam kilka razy, ale nie mogę się przekonać. Wolę rolki, rower, fitness :) Ważne, żeby znaleźć aktywność, z której czerpie się przyjemność. I endorfiny skaczą!:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo. Wystarcza i daje bardzo dużo. Bardzo dobrze Ci się wydaje. Niesamowicie szczęśliwa jestem wtedy i jeszcze przez długi czas po tym, naładowana pozytywną energią.
OdpowiedzUsuńKiedy ostatni egzamin? :) Będzie zajebiście. Nawet to czuję w Twoim imieniu :P
OdpowiedzUsuńJakoś tak wyszło niezamierzenie, ale to tylko na pięć dni. W czym cztery dni drogi :P Ale podróż też się liczy :)
To będę trzymała kciuki. Pochwal się potem, jak poszło :). Hahaha, na pewno nie, tyle się uczyłeś :P
OdpowiedzUsuńW sobotę teraz wyjeżdżam na dwa tygodnie, a od 8-10 będę w Giżycku. W Polsce mnie raczej mało niestety. Chyba że wpadniesz do Poznania gdzieś tam kiedyś, to zapraszam :D
O, świetnie. Odpiszę jutro z rana (czyt. koło południa) :)
Jak ja nie znoszę biegać. Zumba - tak! Gimnastyka? Tak! Ale bieganie absolutnie mnie nie jara. Jednak rozumiem zamiłowanie do prostu, który pozwala CI się odprężyć.
OdpowiedzUsuń________
Właśnie może Ty się denerwujesz z takich powodów. Ja nie. :) W ogóle nie wyprowadza mnie to z równowagi. :)
To nic, że wolniutko, że truchtem ważna jest chęć pokonania siebie. Ja niestety nie umiem proporcjonalnie rozłożyć sił na bieg, więc albo łapię zmęczenie za szybko, albo kolka, albo jak za bardzo przyspieszę to muszę przystanąć, słowem galimatias :D.
OdpowiedzUsuńNie no, rekordy na pewno jakieś chcesz bić - rekordy własne! Ja generalnie maratończyków podziwiam, bo wiem, że nie dałabym rady, moje bieganie składa się z temp zmiennych: marsz, marszobieg, trucht, sprint - taka przeplatanka, przy czym dominuje i dominować będzie marsz - booo lubię to!
Nie, mnie się wydaje, że wtedy myślą "Pfe, ale wolno biega, no takim tempem świata nie zwojuje... O! Krzywo postawiła nogi!"
Wyobraźnia ważna sprawa, toteż ją trenować też należy - jestem dumna, że zaserwowałam Ci trening :D. Oj no, przecież ja takie niewiniątko :D.
Chyba mam blokadę, zresztą też nie ma komu - a poza tym, wylądować nagle po drugiej stronie kozetki jest dość... dziwne :>.
Ha! Grunt to zrozumienie! :-)
Pozdrawiam!
Ok, proszę o mnie pamiętać ;)
OdpowiedzUsuńTak, byłam jednym z piętnastu milionów słuchaczy, wprawdzie nie za długo, ale byłam. ;)
Z jednej strony to na pewno notki z większą otwartością, ale jak się przesadzi to wychodzi niezrozumiały bełkot. ;d
Coś nas łączy. Ja na obecną chwilę też wolę rower, ale mam nadzieję, że z czasem się to zmieni i również nabiorę nawyku do regularnego biegania po kilku nieudanych próbach :)
OdpowiedzUsuńIstota leży w tym, żeby wytworzyć sobie w organizmie endorfiny - taka prawda, że efekt fizyczny jest mniej ważny. Najważniejsze są wyzwalane emocje dzięki bieganiu. Przy rekordach masz wolną rękę, to fakt - nic na siłę, nie ma presji - jest entuzjazm :-).
OdpowiedzUsuńJak oglądam biegi na dłuższe dystanse, albo Justynę Kowalczyk na nartach biegnącą, to sama odczuwam zmęczenie. Z nieznanego powodu włącza mi się empatia. Podziwiam takich ludzi, podziwiam ich hart ducha.
Może to nie do końca pesymizm, noo, tylko wewnętrzny krytyk - oj, czasem mi się zdarza :D.
Jako niewiniątko chętnie bym w przedszkolu zapuściła korzenie :3.
Też się zastanawiałam kiedyś, czy sobie coś uroiłam z tym psychologizowaniem, ale okazuje się, że nie. Zamiana ról byłaby ciężka, ale czasem mam na to ochotę, oczy krzyczą "przeanalizujmy moje problemy i dojdźmy do wniosku, że nie jest źle, prooooszę!" - ale oczywiście tego nie mówię. Jaa? Przecież chcę być samowystarczalna, ta niepotrzebująca pomocy - i weź tu się ze sobą dogadaj.
Dokładnie! :-)
Również pozdrawiam! :D
Planuję zaatakować psychologię, a rok później dołożyć do tego dziennikarstwo. I ogólnie to Nobla też planuję, ale to potem, bo jakoś nie wydaje mi się, żeby którykolwiek z tych planów mi się powiódł :D
OdpowiedzUsuńHaha ja jak sobie spojrzę na mój bilet to dostaję niepohamowanych ataków radości. Najjaśniejszy punkt wakacji ;)
Jaki szyfr tajny. ; >
Prześlij to na karoooc@gmail.com ;)
Podziwiam za wytrwałość i jednocześnie zazdroszczę Ci jej niesamowicie. Sama też miałam parę podejść do biegania, ale po kilku razach niestety się skończyło. Być może to przez brak silnej woli, brak wspomnianej właśnie wytrwałości, albo przez kondycję, a raczej jej brak, co skutecznie zniechęca, albo zwyczajnie nie wiem jak zacząć, żeby po zakończeniu biegu nie wypluwać płuc, bo to nie jest fajne. :D Na razie pozostaję przy ćwiczeniach w domu i czajeniu się na siłownię, bo jednak ruch to ja bardzo lubię, faktycznie niesie to za sobą same plusy - endorfiny szaleją, błogi stan, reset wszystkiego. Najlepsze uczucie. No i może kiedyś przekonam się do naprawdę regularnego biegania. :)
OdpowiedzUsuńCo to za ulubiony raper? ;)
Pozdrawiam!
Tak... Sport jest nieocenionym lekarstwem z tym, że wolę gry zespołowe. Kiedyś grałam bardzo często, potem podupadłam na zdrowiu na dobre i zajmuję się nim czysto rekreacyjnie - głównie jazda na rowerze. Zazdroszczę kondycji. :) Też lubię yerbę. Pozdrawiam i dzięki za odwiedziny!
OdpowiedzUsuńbieganie jest... spoko. stwierdzam jako osoba niebiegająca :D zdarzyło mi się w zeszłym sezonie ze 3 razy o poranku, ale zdecydowanie wolę statyczne ćwiczenia... jest masa, trzeba rzeźbić! :D poza tym do biegania trzeba się ubrać w coś, w czym można wyjść z domu, a mi się nie chce :D
OdpowiedzUsuńa biegaj, biegaj, do takiej muzy aż się chce :3
Miło wiedzieć, że nie piszę głupot, pozostaje pytanie, czy nie piszę, bo się pilnuję, czy nie piszę, bo naprawdę jestem inteligentna. Ale nie zbaczając z tematu- nie lubię biegać. Nie umiem pogodzić się z owczarkami rzucającymi się na płot, gdy przebiegam obok i komentarzami ludzi w stylu "No tak, ty to masz co zgubić, dobrze że się wzięłaś za sport". Nie lubię robić nic publicznie. Ale myślę, że kiedyś, jak będę mogła, wezmę sie za bieganie nocne- byleby nie obok cmentarza!
OdpowiedzUsuńTo potrafi tyle odebrać...
OdpowiedzUsuńBędę wpadać, wiadomo, a jak ulubiony raper to Mes, to się dogadamy tym bardziej! :D
No, Brody, czemu Cię rozbraja? Ma przecudowne oczy, nie mogłam się napatrzeć, jak jego oczy pasowały do bohatera :D
OdpowiedzUsuńOoooo, pięknie. Dziękuję bardzo :)
jeżu, ile bym dała, żeby se ot tak wyjść i pobiegać. Ale raz - jest za jasno. Dwa- wstydzę się, bo szybko się robię czerwona. Trzy - nie umiem. Ale szacun za wytrwałość. Jedyna ze sportowych rzeczy jaka mi się udała (tzn. do końca) to a6w. Amen.
OdpowiedzUsuń