sobota, 6 kwietnia 2013

Casual Relationship



Zimowa pogoda, która przywitała nas tej wiosny skłania i prowokuje, do siedzenia w domu i analizowania wielu mniej lub więcej ciekawych spraw. Przeważnie jak już tak zabieram się do filozofowania na poziomie hard to robię to na własną rękę i wszystkie myśli zostają w mojej głowie.
Lecz często zdarza mi się też uprawiać mędrkowanie grupowe. Dwie osoby to już grupa …

Ostatnim prowokatorem takiej małej „Konferencji Amatorskich Myślicieli” był mój bliski kumpel. Facet, który od kiedy tylko pamiętam pakował się w dziwne związki z kobietami … Każdy z nich zabijał jego niezależność, indywidualność i charakter coraz to mocniej. Wylądował pod pantoflem wszystkich swoich życiowych partnerek. Przytłaczając i kontrolując go zabijały też powoli ich związki … Może po prostu miał pecha i zawsze trafiał na złe kobiety … te kłótliwe, zachłanne i egoistyczne. Ale nigdy nie potrafił się im przeciwstawić … Nigdy nie postawił na swoim, zawsze ulegał. Jego obecny związek (o ile można to tak nazwać) trwa tylko dlatego, że zawładnęło nimi przyzwyczajenie i rutyna. Z moich obserwacji wynika, że łączy ich właściwie tylko wspólny rytuał palenia szlugów … wspólny nałóg. Mają dopiero dwadzieścia lat a już doświadczyli rutyny związku, jak w starym i obumarłym małżeństwie. Nawet już nie trzymają się za ręce … To smutne …

                Tematem owej konferencji było coś co ludzie nazywają „związek bez zobowiązań”.
Zresztą ostatnio panuje facebookowa moda na otwarte związki. Zastanawiając się nad definicją takiego zjawiska mam pewien problem. A problemem tym jest WOLNOŚĆ – jeden z najważniejszych aspektów współżycia z kimś. W takiej niezobowiązującej relacji wolność chyba bierze górę nad wszystkim. I właśnie to zasugerowałem mojemu koledze … może właśnie takie coś pomogłoby mu w odrodzeniu jego osobowości i oddaniu się szeroko pojętej wolności. Ale nie za bardzo przypasowała mu moja propozycja ... stwierdził, że dwa tematy w których nigdy się nie porozumiemy to miłość i religia. No cóż, rzeczywiście mamy inne poglądy na tych płaszczyznach.

                To czy można pogodzić całkowitą niezależność z miłością to już troszeczkę inny problem … chyba każdy ma taki okres w życiu, że mógłby spróbować takiego podejścia do miłości. Taki Casual relationship może pozwolić na inne spojrzenie i złapanie dystansu. Ale to wyjście tylko dla tych, którzy NIE są zdeklarowanymi romantykami … i nie boją się seksualnego liberalizmu.


P.S.
To jest już moja 70-ta notka ... dobijam do 100!

13 komentarzy:

  1. Też znam podobną parkę. Koleguję się z obojgiem i ciągle tylko słyszę co komu nie pasuje, jaki to oni kryzys przeżywają, bo ciągle jest tak samo, już nikt się nikim nie ekscytuje itp. Dodatkowo, też łączy ich ten sam nałóg - palenie... z tym, że Anka ma 16 lat, a Alek 17. Dorosłe dzieci... nie lubię takich.

    Tak czy inaczej, w ich przypadku otwarty związek jest totalnie wykluczony. Choć nie widać, aby jedno zabiegało jakkolwiek o względy drugiego, to i tak są o siebie piekielnie zazdrości. To znaczy, może nie tyle to jest zazdrość, co uważanie, że ta druga osoba należy tylko do nich. Anka zatem nie spotyka się z nikim innym (dotyczy to również koleżanek), za to Alek... Alek ma więcej luzu w tym związku, zdecydowanie. Wpada albo do mnie, albo do kumpla, albo z tym kumplem do mnie.

    Najgorsze jest to, że większość "ciekawych" rzeczy mają już za sobą - pierwsze "kocham Cię", pierwsze spanie razem, pierwszy seks. Ja już nie wiem jak mam im pomóc i czy w ogóle powinnam, bo w gruncie rzeczy to nie jest moja sprawa. A jednak mi ich trochę szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja jestem romantyczką i to zdecydowanie nie dla mnie :D Ale nie widzę w tym nic złego, jak niektórzy.
    Kurde, nie wiem co ludzie robią w takich związkach jak ten, który opisujesz. Jak już mam z kimś być, to tylko gdy naprawdę na jego punkcie oszaleje. A nie rutyna, przyzwyczajenie i przypadkowe wybory. A to "trafiał" - czy nie powinna być raczej "wybierał", choć może nieświadomie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie związki nie są dobre... Powiem więcej... są okropne... Najpierw jest fajnie, tyle że po jakimś robi się dziwnie. Granice się przesuwają albo zaczynają totalnie zanikać... Ludzie w takim związku zaczynają się okłamywać i ranią się nie tylko nawzajem ale osoby które są gdzieś pomiędzy tym całym "zwiazkiem"... To wszystko wydaje się fajne gdy sie patrzy na to z boku (I może na początku takiego układu - bo chyba to jest trafniejsza nazwa) ... Ale jakie są powody takich "związków"? Albo jest ich tysiące albo nie ma żadnego... Brak miłości? Za dużo miłości? Chęć wolności dla siebie? Dla partnera? JAkie są powody tego wszystkiego?
    Jeśli chcesz z kimś być to po prostu z nim jesteś i jakby nie patrzeć chcesz mieś go na wyłączność... (Może to sie wydaje oklepane ale tak jest). W takich chorych związkach jedno kłamstwo prowadzi do drugiego a ludzie sie od siebie oddalają... bo co to znaczy otwarty związek? Że mogę sypiać z kimś innym ? Ze mogę flirtować z kimkolwiek chcę ? Ze nie przyznaję sie do mojego "partnera" czy też ludzie o nim wiedzą? Ale jeśli każdy będzie wiedział ze mam takiego partnera to nie bedę miała z kim "dzielić" tego związku (bo nie mogę powiedzieć zdradzać partnera)
    To wszystko z każdym dniem robi sie bardziej popierdolone i założę się ze taki pomysł wychodzi z jednej strony a druga sie zgadza bo tak bardzo kocha...
    To nie jest konserwatywne myślenie... Ja żyję w takim związku... I powiem szczerze że cieżko zerwać z kimś kogo sie tak bardzo kocha ale czasem już nie ma sie siły patrzeć na to wszystko co ja mu robię czy to co on robi mi... Niby wszystko jest jasne a "układ" jest prosty ale to jest jedna wielka sterta gówna. Jak możecie to się w takie rzeczy nie pakujcie.

    OdpowiedzUsuń
  4. otwarta na świat, nowości NIEromantyczka Bina mówi stanowcze NIE takim związkom. ja się z nikim dzielić nie będę :P haha. po prostu chodzi mi o to, że jeśli się z kimś wiążę, to na poważnie i z miłości, a nie dla zabawy. powiało tradycjonalizmem, ale ja naprawdę gloryfikuję trwałe, poważne związki. choć może taki układ lepszy jest niż zdradzanie i okłamywanie. hmm, na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam patrzyć na takie związki bez związku!
    I te powielane schematy!
    Kumpela jak się uwzięła na depresyjnych romantyków to już chyba z 5 się przewinęło. Nie czuła się szczęśliwa, ale miała poczucie misji prawda? No bo taki biedny, taki smutny, a ona jest sensem jego życia i te trele morele. Chyba za dużo się tych romansideł naczytała biedna.
    Dobry związek to taki, w którym nie ma miejsca na egoizm i brak zaufania. Jeśli przy ukochanej osobie człowiek nie potrafi być sobą to znaczy ,że nie trafił na właściwą osobę. A wtedy nie pozostaje nic innego jak z kulturą powiedzieć sobie do widzenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. No to chyba czas na dyskusję :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę bardzo ;)
      co nieco dodałem w nowej notce :)

      Usuń
  7. Ja nie jestem raczej za otwartym związkiem ... bo wg mnie chyba nie o to w zyciu chodzi ... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra, a jakie jest jego zdanie? Skoro on trafia na takie Panny to może lubi być pod pantoflem? :D Toć tacy faceci też się zdarzają, że lubią być zdominowani.
    Nic nie wspominasz tutaj o zdaniu kumpla tylko o swoim. Mówisz tylko że rozmawialiście o związkach otwartych czyli w sumie, przynajmniej ja je tak rozumiem, jako związki bez zobowiązań.
    Bo z tego co ja zrozumiałem to rozmowa była nie o tym jak on się czuje w związku tylko o związkach otwartych. Popraw mnie oczywiście jeżeli źle to zrozumiałem, ale takoż to wyczytałem.

    Co się tyczy samego pomysłu otwartych związków... Cóż. Widz je na zasadzie "rżniemy się z kim chcemy ale zawsze mamy do kogo wrócić", także mi się one NIE podobają. Era wolnej miłości dawno minęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest dominacja a raczej powolne zabójstwo ... i gwarantuję Ci, że nie czują się oboje fajnie w tym związku ... i widzę to na własne oczy. Problem jest raczej w tym, że mimo tego, że tak na prawdę od dawna nic do siebie nie czują a są ze sobą tylko dlatego bo są do tego zbyt przyzwyczajeni by to skończyć. Nie mieli by wtedy kogo zwyzywać, kogo wyśmiać, z kim zapalić szluga ... przyrosło to do nich.

      Moja rozmowa z nim na temat jego związku toczy się niepostrzeżenie niemal codziennie wplątując w zwykłe rozmowy.

      A zdanie mojego kumpla jest zawarte w końcówce przed-ostatniego akapitu. I tyle wystarczy, bo tutaj skupiam się na SWOIM zdaniu a nie na czyimś :)

      Co do "ery wolnej miłości" ... nie wydaje mi się.

      Usuń
  9. Oczywiście, masz prawo do swojej opinii o związku kumpla, tak samo jak masz prawo z nim o tym rozmawiać. Ale nie powinieneś mówić mu jak on ma żyć. Nigdy nie będziesz wiedział w 100% jak jest między nimi, z Twojej perspektywy to może wyglądać tak jak opisujesz, ale nie jesteś w stanie przebywać z nimi przez cały czas więc nie wiesz jak między nimi jest.

    A nawet jeśli masz rację to uważam, że powinieneś tylko raz zwrócić swojemu kumplowi uwagę po czym dać mu się przekonać na własnej skórze. Skoro do tej pory Cie nie posłuchał, to i tak tego nie zrobi. Niech popełnia swoje błędy, niech na swoich błędach się nauczy. Jego sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja mu niczego nie narzucam i jestem dali od rządzenia jego życiem :)
      ale jako jego przyjaciel po prostu przedstawiłem mu swój punkt widzenia i rzuciłem to jako niedosłowną sugestię :)

      Usuń