Koniec – to już za
dwa dni. Koniec świata, armagedon i to już w ten piątek. Smutne, nie ? A tak szczerze mówiąc to ani trochę hehe.
Ale zagłada to całkiem ciekawy temat do ćwiczenia wyobraźni i do ciągłego
wyśmiewania tych, którzy w to wierzą najzagorzalej. Ale cała ta otoczka
medialna też zrobiła się już trochę śmieszna. Ludzie, którzy robią zapasy
jedzenia na dwa lata, stawiają anty-armagedonowe bunkry, konstruują pływające
kapsuły na wypadek potopu czy inne tego typu dziwactwa. Słyszałem też, że jest
jedno jedyne miejsce na świecie gdzie będzie można uchronić się od zagłady …
jakieś wzgórze we Francji. To już mistrzostwo w propagandzie światokońcowej. Ciekawe
jak będą się czuć gdy w dożyją soboty i okaże się, że świat o dziwo dalej
istnieje … (?)
Jedyny koniec jaki teraz czeka (przynajmniej
mnie) to koniec roku. Innych nie przewiduję.
Ale w ramach zdecydowanego wyśmiania
tej całej podniety … kupię sobie nowy telewizor ..
a co ! 50 cali na koniec świata – noo, w końcu promocja!
a co ! 50 cali na koniec świata – noo, w końcu promocja!
Nie no żarcik … jutro czwartkowy sylwester, jak to się mówi „na
wszelki wypadek” haha.
Leitmotivem imprezy oczywiście
szydera z tego co przeczytaliście wyżej. Kupimy sobie ukraińskiego szampana, objemy
się „bezami apokalipsy” .. doczekamy do północy … i wtedy .. i wtedy nastąpi
koniec ! Potop, wielki pożar, meteory, przebiegunowanie Ziemi, eksplozja jądra,
zamiana w wilkołaki czy może diabeł
połykający planetę ? Opcja z wilkołakami wydaje się być całkiem interesująca.
Tak naprawdę to już od soboty
będziemy żyli w nowym świecie – świecie bez końca świata :)
Pozdrawiam wszystkich Nostradamusów
i żegnam tym jakże smutnym akcentem .. to pewnie ostatnia moja notka w tym
świecie więc walnę jeszcze postscriptum.
PS
Jak słyszę i widzę, że ktoś się we
mnie zakochał (?) to już chyba normalnie koniec świata !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz