środa, 19 grudnia 2012

Koonieec



Koniec – to już za dwa dni. Koniec świata, armagedon i to już w ten piątek. Smutne, nie ? A tak szczerze mówiąc to ani trochę hehe. Ale zagłada to całkiem ciekawy temat do ćwiczenia wyobraźni i do ciągłego wyśmiewania tych, którzy w to wierzą najzagorzalej. Ale cała ta otoczka medialna też zrobiła się już trochę śmieszna. Ludzie, którzy robią zapasy jedzenia na dwa lata, stawiają anty-armagedonowe bunkry, konstruują pływające kapsuły na wypadek potopu czy inne tego typu dziwactwa. Słyszałem też, że jest jedno jedyne miejsce na świecie gdzie będzie można uchronić się od zagłady … jakieś wzgórze we Francji. To już mistrzostwo w propagandzie światokońcowej. Ciekawe jak będą się czuć gdy w dożyją soboty i okaże się, że świat o dziwo dalej istnieje … (?)

Jedyny koniec jaki teraz czeka (przynajmniej mnie) to koniec roku. Innych nie przewiduję.
Ale w ramach zdecydowanego wyśmiania tej całej podniety … kupię sobie nowy telewizor .. 
a co ! 50 cali na koniec świata –  noo, w końcu promocja!
Nie no żarcik …  jutro czwartkowy sylwester, jak to się mówi „na wszelki wypadek” haha.
Leitmotivem imprezy oczywiście szydera z tego co przeczytaliście wyżej. Kupimy sobie ukraińskiego szampana, objemy się „bezami apokalipsy” .. doczekamy do północy … i wtedy .. i wtedy nastąpi koniec ! Potop, wielki pożar, meteory, przebiegunowanie Ziemi, eksplozja jądra,  zamiana w wilkołaki czy może diabeł połykający planetę ? Opcja z wilkołakami wydaje się być całkiem interesująca.

Tak naprawdę to już od soboty będziemy żyli w nowym świecie – świecie bez końca świata :)
Pozdrawiam wszystkich Nostradamusów i żegnam tym jakże smutnym akcentem .. to pewnie ostatnia moja notka w tym świecie więc walnę jeszcze postscriptum.

PS

Jak słyszę i widzę, że ktoś się we mnie zakochał (?) to już chyba normalnie koniec świata !




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz