Cuz I'm from the place where hardcore is beautiful.
Jestem z małego miasta, które
kocham. I zawsze będzie mi się kojarzyć dobrze, moje miasto,
dzielnica, ulica, blok …. Nie
jestem blokersem. Ale mimo wszystko dzieciństwo i wstęp do
dorosłości będę łączył z TYM MIEJSCEM. A TO miejsce często łączyło się z hardcorem.
Taki dziecinny i niedojrzały
hardcore w wersji light. Wiele przypałów się na to złożyło.
Może komuś takie szczeniackie
zabawy wydają się śmieszne i beznadziejne … ale to nie zawsze była zabawa.
Kiedyś, gdy moje crew
jeszcze istniało w moim życiu działo się zdecydowanie więcej niż teraz.
Teraz wydaje mi się, że bywam
nudny pod tym względem i jakoś spoważniałem … może zbyt wcześnie. Ale na pewno
się zmieniłem od tego czasu. Ktoś kto czyta mojego bloga lub ktoś kto zna mnie
od niedawna nigdy by nie powiedział że miałem kiedyś moment gdy mogłem wylądować
w poprawczaku albo przynajmniej dostać jakiegoś kuratora.
(jakkolwiek by to dramatycznie nie brzmiało)
Na szczęście w tym momencie się
ocknąłem … i ominąłem sprawę w sądzie i inne kłopoty których moim kompanom nie
udało się ustrzec. Widocznie to był TEN moment.
Nie zostałem „małym osiedlowym gangsterem”
… chociaż kiedyś postać Tonego Montany
mnie interesowała. Tak więc zostają mi tylko wspomnienia z niegrzecznego
dzieciństwa.
Jak sobie włączę wybór scen z DVD mojego życia to uśmiecha
mi się twarz. Choć niektórych rzeczy mógłbym się wstydzić.
Niezliczone
ucieczkowe maratony w ogrodach działkowych …
Sąsiad z wielką „maczetą”
która wydawała nam się większa od niego samego ...
Nocne upiększanie
miasta farbą w sprayu #graffiti …
Przygody ze Służbą
Ochrony Kolei …
Zapoznanie z
substancjami psychoaktywnymi …
Tak się zaczynało …
i dobrze, że się w porę skończyło. Bo mógłbym teraz zastanawiać się razem ze wspólnikami czy zostawiliśmy odciski
palców.
Nie o wszystkim
chyba warto pisać. Chociaż siadając do pisania, miałem taki zamiar … ale
zmieniłem koncepcję … i chyba wyszło chujowo. Bo mi samemu się dziwnie to
czyta.
Piękne wspomnienia, piękny przypał.
ja kiedyś myślałam, że jestem hardkorowym hiphopowcem. teraz nie jestem przekonana, że hardkor jest taki super... zależy, jak go rozumieć.
OdpowiedzUsuńale Twoje historie fajne, ja nie byłam jednak aż tak zajebista :D
nie robiłam niestety (jeszcze) nigdy graffiti.
spoko, może być i brzydula, mam do tego dystans. byłam... zabawna, wyglądałam jak Harry. ale spoko, na szczęście minęło... zmiany wewnętrzne sprowokowały te zewnętrzne.
UsuńAlizee? ojeeej, Francuzka! o nie. dziękuję, nikt mnie nigdy do niej nie porównał :) miło mi.
też ma takie wieeeelkie czoło jak ja.
oo, poprzesuwałeś parę rzeczy na blogu.
OdpowiedzUsuńw sumie nie mam na myśli kompletnie nic, nie robiłam nic intrygującego poza noszeniem pseudo raperskich ciuchów i słuchaniem rapu, ale cieszył mnie mój postęp w stosunku do tego zahukanego i zastraszonego dziecka z gimbazy. czułam się taka... silna w porównaniu z tymi wszystkimi wieśniakami, którzy otaczali mnie w gimnazjum i bali się wyłamać poza szereg, żeby nie stracić pozycji i respektu. mi się to nigdy nie podobało, więc byłam gnębiona,a dopiero po gimnazjum odważyłam się na prawdziwe zmiany i noszenie opuszczonych szelek i fullcapa uważałam za zajebistość.
jezu, jakie wywody.
Usuńuśmiechnęłam się, bo Alizee jest Francuzką, a znajomi czasem mi w żartach docinają, że zmieniłam się we Francuzeczkę :p Alizee jest ładna, delikatna, dzięki :)
ja kiedyś chciałam robić legalne graffiti, był konkurs na mural na patelni w Warszawie, super lans i miejsce, które codziennie widzi masa ludzi. zrobiłam z kumpelą super projekt, byłam z nas dumna... ale przegrałam :<
tak, zastanawiam się od jakiegoś czasu, a wczoraj zaczęłam się zastanawiać naprawdę poważnie, bo straciłam piercing (tragusa) :< i chciałam coś w zamian :D chyba i tak przekłuję drugie ucho, bo to pierwsze się już do niczego nie nadaję, ale ten tatuaż mnie kręci.
Usuńzmiany są konieczne! nie cierpię stać w miejscu... zresztą i tak zmieniamy się pod wpływem otoczenia i całe szczęście :)
nie, nie mam jeszcze żadnego tatuażu. ból mi nie przeszkadza. chciałam sobie zrobić na palcach, ale stwierdziłam, że to zbyt widoczne. to, co wymyśliłam, podoba mi się pod każdym względem, choć nie wiem, co powiem, jak będę starą obwisłą babą. choć pewnie nie dożyję.
Usuńja właśnie miałam ten piercing i mimo, że nie odczuwałam potrzeby robienia kolejnych, to bardzo go lubiłam, i nawet teraz gdy widzę swoje nadszarpnięte ucho, to mam ochotę zrobić go od nowa.
nie robiłam i nie będę nic robić pod wpływem chwili, tragusa też planowałam przez 2 lata,w ięc wiedziałam, że na pewno tego chcę. :)
tak, to wciąga.
Hm, temat ... wolałabym się nie wypowiadać. Tym bardziej, że mam do czynienia z róznymi ludźmi, których kurator dosięgnął. I nie tylko on.
OdpowiedzUsuńMoże napisze o tym notkę ... kolejną :)
Usuń