poniedziałek, 4 lutego 2013

Twarz

Czekałem na autobus. Topniejący śnieg i delikatnie spadający deszcz potęgowały poczucie szarości i ponurości okolicy. Brudne ulice, nieczysta atmosfera. Myślałem o niczym, patrząc co chwilę na zegarek wyglądałem autobusu jak zbawienia. Wpatrzyłem się przez chwilę na kałużę, która toczyła walkę z wszystkimi przechodniami. W pewnym momencie obudziłem się z tego odrętwienia i wyłapałem wśród ludzi kogoś ... kogoś kogo poznam zawsze i wszędzie. Kątem oka zobaczyłem postać idącą z daleka. Musiałem ją znaleźć wzorkiem ... zawsze moje oczy szukały jej widoku. 

Chociaż pierwszy w oko rzucił mi się wieniec który trzymała w rękach. Wielki smutny wieniec pogrzebowy. Ona zasłonięta tą kolorową tarczą chowała się w ciemnych ubraniach. Czerń i brąz dominowały wokół jej postaci. Cała ubrana na czarno ... rzadko się jej to zdarzało. Ale i tym razem była ubrana nienagannie, wszystko dopasowane tak aby eksponować jej piękno. Była olśniewająca ... zresztą jak zawsze. 

Zbliżała się powoli w moją stronę dostojnym i spokojnym krokiem. Wzrok miała wbity w chodnik. Przyjrzałem się jej twarzy. Zawsze wydawała się być skupiona. Ale to nie było spojrzenie z gatunku tych "zamyślonych" ... była skupiona ale nie chodziło tylko o to. Jej twarz była spięta, mięśnie wydawały się być zaciśnięte. Rumień na jej policzkach wyraźnie podkreślała ten efekt. I nie wiem czy to tylko kwestia mocnego makijażu. Już wtedy wiedziałem, że jest smutna … smutny wyraz twarzy. Potrafię to u niej poznać, chociaż minęło już wiele czasu od naszej ostatniej rozmowy … to znam ją jak własną kieszeń. Jak wtedy gdy umarł jej dziadek, przeżywała to bardzo. Jednak do dziś nie wie, że co roku odwiedzam grób jej dziadka. 

            Gdy nadszedł odpowiedni i wyczekany moment, rzuciłem wesołe i odważne ale jednocześnie nieśmiałe „Cześć Paulina”. Zdezorientowana podniosła głowę i zdezorientowanymi oczami spojrzała na mnie. Nie wiem czy zauważyła mnie dopiero teraz czy widziała mnie już z daleka. Po chwili zawieszenia … jej twarz nagle zmieniła swoją postać. Na sekundę rozjaśniała, rozluźniła się a wszystkie złe emocje być może na tą chwilę uciekły wraz z ruchem jej rzęs. Tak … uśmiechnęła się. Zawsze uwielbiałem jej uśmiech, któremu towarzyszyły szeroko otwarte oczy, dołeczki w policzkach i śnieżnobiałe zęby. 

Komuś jej uśmiech mógłby wydawać się sztuczny … ale ona zawsze się tak uśmiechała. Piękny i skromny uśmiech od ucha do ucha.      
 
            Szczerze mówiąc to nie pamiętam czy wydobyła z siebie jakiś dźwięk. Po prostu nie pamiętam … byłem zahipnotyzowany. Albo nie słyszałem. Ruszyła delikatnie ustami ... Ale to i tak wystarczyło. Zrozumiałem ją doskonale bez słów i chyba dobrze o tym wiedziała.

            Znów spuściła głowę w dół omijając złośliwą kałużę. I poszła dalej. Swoim krokiem wystukiwała smutny rytm. Odprowadziłem ja wzrokiem … aż zniknęła za zakrętem. Dopiero wtedy poczułem, że „coś” co kryje się pod moją lewą piersią zaczęło uderzać ze zdwojoną siłą.

Jestem ciekaw czy to był pogrzeb kogoś jej bliskiego …






6 komentarzy:

  1. ładny opis, choć sceneria dość przygnębiająca. też nie lubię się przyznawać do posiadania serca.

    OdpowiedzUsuń
  2. To przykre...


    A tak całkiem z innej beczki... pytałeś o tą siłownię... To jest tak że ja to polubiłam ale zaczęłam od kupienia karnetu (nie są tanie) więc tak jakby sama się zmusiłam by tam chodzić i wykorzystać go na maxa... (po prostu szkoda pieniędzy na opierdalanie się jak już i tak zapłaciłam z góry) A moja siłownia do tego oferuje dużo ciekawych zajęć właśnie w cenie karnetu więc jest dość ciekawie.

    Pozdrawiam
    agusia2205

    OdpowiedzUsuń
  3. Może po prostu jesteśmy na podobnych etapach w życiu?
    Może kochamy... i tęsknimy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykre... widać w tym wszystkim że za nią tęsknisz... i że w jakiś sposób dotyka Cię jej smutek... przynajmniej ja to tak zinterpretowałam... Jakbyś ją naprawdę kochał... (nie ważne jakiego rodzaju ta miłość jest)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkiemu towarzyszył tak strasznie wszechogarniający smutek... Myślę ze to jest główną podstawą podobieństwa... do tego miłość i tak wielka tęsknota... chęć pomocy a zarazem straszna niemoc.

    Też widzę to podobieństwo(więc chyba coś w tym jest)... Choć ja również bardzo dużo rzeczy nadinterpretuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasem spotykamy w życiu ludzi którzy nigdy nie będą nam obojętny a ich smutek zawsze będzie naszym smutkiem ... Których zawsze będziemy kochać bez względu na to jaki okres czasu nas rozdzielił czy jak bardzo jesteśmy szczęśliwi z kimś innym. Miłość jest dziwna... A jej odmian jest tak dużo że nie wiem czy ktoś kiedyś się ich doliczył.

    OdpowiedzUsuń