Noc. Większość
ludzi w nocy po prostu śpi. Ale to tylko z pozoru takie proste. W nocy
przeżywamy jakby swoje „drugie życie”. Większość ludzi nie wie co dzieje się z
nimi w nocy. Ale chyba każdy chciałby pamiętać wszystkie swoje senne seanse. Ja
staram się zapamiętywać swoje sny, i
wtedy często przez cały następny dzień próbuję rozpracować moją nocną enigmę. Sen
to jakiś poziom podświadomości więc wydaje mi się, że może nam odpowiedzieć na
wiele pytań. Podświadomość jest chyba tym co naprawdę mamy w głowie … wydobywa
całą esencję naszej osobowości, którą ukrywamy przed innymi a czasem nawet
przed samym sobą.
Mi tej nocy śniła
się „Be”. Pierwszy raz od dawna (tak mi się wydaje). Ten dziwny sen podzielił się
na dwie prawie identyczne sceny. W pierwszej części siedzieliśmy na jej łóżku …
być może było to jej mieszkanie a może to był internat, nie wiem. Rozmawialiśmy
o czymś zażarcie. Dyskusja była żywa i dotyczyła jakiegoś poważnego tematu,
domyślam się, że dotyczyła „nas” – czyli w zasadzie czegoś co chyba nigdy nie
istniało. Ta rozmowa zakończyła się prawdopodobnie sukcesem bo naglę przenieśliśmy
się nagle na moje łóżko. Tylko wtedy atmosfera była zdecydowanie luźniejsza, rozmawialiśmy
o wszystkim i o niczym, mogliśmy się całkowicie odciąć od świata i stworzyć
swój własny. Mogliśmy się zrelaksować. Było idealnie, właśnie taką „Be”
kochałem (czas przeszły .. no nie wiem). Było tak jak na początku naszego rzeczywistego
„romansu” … wtedy we śnie też czułem te „motylki” rzekomo zamieszkujące w
brzuchu. Sen urwał się w kluczowym momencie … ale wydaje mi się, że to dobrze.
Ten sen coś
znaczył. Mam wrażenie, że mówił do mnie „odezwij się do niej”. Ponoć taki sen
mógłby oznaczać, że śniła mi się bo za mną tęskni … ale szczerze to wydaje mi
się to bardzo abstrakcyjne, przecież chyba nie znaczyłem dla niej aż tak wiele
(jeśli w ogóle coś znaczyłem). Chciałbym się do niej odezwać, ale nie umiem, choć próbowałem. Ale to i tak nie ma sensu, czego się spodziewam w ogóle po takim czasie. Czas zabił naszą kiedyś piękną relację. I wiem, że nawet jeśli ona by chciała
kontaktu to na pewno nie zrobi pierwszego kroku. I ja chyba też. Więc ten sen
potraktuję tylko jako bardzo miłą niespodziankę sprawioną mi przez menadżera
moich zapamiętywanych snów. W zasadzie mógłbym to nazwać ładnie – marzenie
senne. Tak … moim marzeniem było by żeby taki sen się spełnił. Brakuje mi jej …
więc uciekam … moja „czarna” strona zaczyna dominować.
Kiedyś lubiła
czytać moje teksty, ale teraz … na pewno o nich zapomniała. Chociaż w głębi czegoś co
można by nazwać duszą – chciałbym żeby to przeczytała. Mogłaby uratować z rzeki
jakąś pustą butelkę by w niej znaleźć moją ukrytą wiadomość. Ahh te marzenia, ahh ta podświadomość.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPamiętam mój każdy sen. Codziennie mi się coś śni... zazwyczaj po tego typu snach który ty opisałeś po ''marzeniach sennych'' czuje ogromną pustkę w sercu i jakoś tak mi źle. Powiem Ci że uwielbiam noce kiedy wyjątkowo nie śni mi się nic (co zdarza się niestety bardzo rzadko). Mam wrażenie że mój mózg nie chce odpoczywać (może robi mi na złość ? ) Karmi mnie obrazami które albo nigdy się nie zdarzą jakby się ze mnie śmiał albo odpowiadają na moje pytania. Dzisiaj na przykład zostałam zapewniona że to co chciałam zrobić/wyznać to nie jest najlepszy pomysł.Sny to potężna rzecz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
agusia2205.blogspot.com
Noc to piękny czas, kiedy funkcje mylą się z datami panowania Jagiellonów. Potem-około drugiej na ranem, głos rozsądku mówi "pierdolę"-zawsze śnią mi się głupoty (np.: but-jojo, bycie simsem albo baba ze studniówki). Ale czasem są fajne, bo jest dużo symboli, co przepowiadają seks, kasę i kłopoty.
OdpowiedzUsuńŚwiadomy sen ?
OdpowiedzUsuńCzasem mi się udaje :) Tyle że to bardzo męczące jest (przynajmniej dla mnie) Choć to świetna sprawa :D
Tak można spełniać wszystkie marzenia ... to racjonalne i te całkiem śmieszne:)